Lipstick Geek

Lipstick Geek to nie tylko niezłe określenie na mnie i moją szminkową pasję, ale również nazwa kolekcji szminek Makeup Revolution. Kupiłam moją jakoś w listopadzie, dorzuciłam jedną jeszcze z innej serii i w końcu postanowiłam je opisać, bo myślę że więcej testów nie potrzebują. Szukając szminek w zimie stawiałam na kolory raczej letnie, sama nie wiem dlaczego. Kupiłam Makeup Revolution Amazing Lipstick Enchant - ładny zimny róż, oraz I Heart Lipstick Geek Total Diva - strażacką czerwień.

Oba kolory trafiły do mnie w tym samym czasie co dwie szminki MAC, stąd na zdjęciu swatche całej czwórki. Wszystko tym razem opisałam, więc łatwo ogarnąć co jest co. Widać jednak od razu, że do MACowych matów jest im daleko. Kolory same w sobie sprawiają wrażenie żelkowatych, miałam to wrażenie otwierając opakowanie i zostało ono ze mną aż do dziś.

Total Diva to jak wspomniałam strażacka czerwień. Bardziej jak pomidor, żywa, jasna. Niestety tu się kończą dobre słowa. Szminka nie tylko wymaga konturówki, wymaga również poprawek częstych i dokładnych, bo kolor zanika i robi smugi. Trwałość słaba, zapach całkiem spoko. Aplikacja też niezła, po szminka jest miękka, gładka i po prostu przyjemna w dotyku.

Enchant to zimny róż. Tapeciarski, bazarowy, jak zwał tak zwał. Mimo wszystko jest bardzo ładny, użyty z umiarem potrafi fajnie ożywić makijaż. Szminka jest miękka, kremowa, ładnie się aplikuje. Znowu - tak jak przy czerwieni - robiły mi się prześwity. Trwałość ujdzie, ale do pracy na 4h bym jej nie użyła, bo po godzinie miałabym już obawy o to jak wygląda moja twarz.

Mówią, że MUR ma świetne kosmetyki i ja się z tym zgadzam. Z tym, że szminki im nie wyszły.