Autor: / 27 kwi 2016 / 7 Comments / , , , ,

Esencja Andrea - przyrost po dwóch miesiącach

Azjatyckie kosmetyki do makijażu szturmem podbijają rynek w UK czy w PL. Były słynne kremy BB, potem CC. Były kremy pod oczy, dużo szminek, różne tusze. Przyszedł czas na kosmetyki do włosów. Mnie skusił jeden - Andrea. Swoją esencję kupiłam już kilka razy, zawsze na tej samej stronie. Kosztuje niecałe 10zł, a swoim działaniem przebija popularne Khadi, które kosztuje 5 razy więcej (faktem jest, że butelka też jest większa, ale Khadi się nie rozcieńcza a Andreę owszem). Naturalny skład (który udało mi się dzięki uprzejmości kolegi laboranta nieco rozszyfrować) i ładny zapach sprawiają, że sięgam po niego regularnie od dwóch miesięcy. Zaraz powiem Wam dlaczego.

Po pierwsze - zawsze miałam problemy z łupieżem. Najlepiej działały na mnie mocne nawilżacze albo mocne złuszczacze. Andrea, dzięki zawartości imbiru pobudza skórę, nieco ją również przesuszając, natomiast łączenie jej z olejami mocno nawilżającymi daje mi 2 w 1. Skóra złuszcza się raz a porządnie i mam spokój na kilka dni, podczas których zupełnie nie martwi mnie biały pył.
Wg opisu esencję miesza się z szamponem i po prostu myje głowę masując ją. Ja od wielu już lat szampon mieszam z olejkiem z drzewa herbacianego, więc Andreę mieszam z olejami i wcierkami. Do butelki z miarką wlewam około 8-9ml olejku i 1ml esencji. Taka porcja wystarcza mi na jedną aplikację, ale ja mam włosy tak gęste że nawet czesanie szczotką rozkładam na 3 części bo inaczej nie ma szans.

Po każdej aplikacji masuję głowę opuszkami palców bądź lekko drapię (z umiarem) paznokciami i po około godzinie myję włosy. Muszę kupić wcierkę, która pozwoli mi aplikować esencję bez konieczności mycia włosów. Esencji używam co sobotę i to wystarcza, żeby zobaczyć efekt. Moja koleżanka stosuje ją 2-3 razy w tygodniu i efekt ma lepszy, ale mnie niestety brakuje na to czasu. Dodatkowo wspomniana koleżanka zrobiła sobie 2 miesiące przerwy (dokładnie wtedy, kiedy ja zaczęłam testy ona swoje odłożyła), żeby sprawdzić czy włosy zaczną wypadać. Nic takiego się nie działo, więc wbrew powszechnym płaczom w internetach Andrea nie zabija, nie powoduje utraty włosów i nie rozpuszcza skóry. Imbir może uczulać, warto zrobić próbę na zagięciu łokcia :) 
Zdjęcie w poście jest po umyciu włosów, bez odżywek i bez rozczesania, po prostu przetrzepałam podsuszone włosy palcami. Są wilgotne, normalnie nie są aż tak spuszone :) 

PS: Andrea podobno dostępna jest też w formie olejku - nie testowałam, nie widziałam. Ponadto Andrea mimo bycia produktem tanim jest podrabiana, na Ali czasami widać w komentarzach zdjęcia płynu w kolorze żółtym albo zielonkawym i opisy mówiące, że pachnie np. jak róża. Nie mnie stwierdzać która jest dobra a która nie, mnie się trafiła działająca :)
Share This Post :
Tags : , , , ,

7 komentarzy :

  1. Wow, pierwszy raz widzę ten produkt. Ja obecnie staram się zapuścić moje włosy. Już zaglądam na stronę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo ładne włosy ;-) Chciałabym osiągnąć taką długość ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu widzę nie tylko różnicę we włosach :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz bardzo ładne włosy i figurę :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum