Autor: / 18 lut 2014 / 12 Comments / , , , ,

Nivea Lip Protectors

W końcu po dobrych dwóch miesiącach zabierania się za ten post mogę go opublikować. Z przyczyn mi nie za bardzo znanych nigdy nie mogłam się zmusić do pisania. Powstawały posty z paznokciami, makijażami, nawet recenzje żelu pod prysznic. A tu taka przyjemna sprawa i motywacji zabrakło. Nadrabiam, może jeszcze nie jest za późno, wszak w Polsce zima pewnie jeszcze zaatakuje.

Gdyby zima atakowała w Wielkiej Brytanii z taką samą mocą jak np. zaatakowała Kraków w styczniu, to bez wahania poleciałabym do sklepu po masełko Nivei. Swoje pierwsze i jedyne zgubiłam w autobusie, skubane nie wpadło do torebki czego nie zauważyłam. Rest in Peace, sweetie! Z tego co kojarzę maleństwo (które aż takie małe jednak nie jest) kosztuje ok 10zł w Rośkach i dostępne jest w kilku wariantach zapachowych. Mnie kusiła malinka i orzechy makadamii, ale zdrowy rozsądek wygrał i nie kupiłam. Jeszcze :D

Ogromnym plusem i minusem jednocześnie było opakowanie. Ładne, małe, zgrabne, ale otwieranie to koszmar. No i wiadomo, higiena trochę kuleje przy słoiczkowych maziajach. W związku z tym rzadko wybieraliśmy się razem na spacer. To pewnie dlatego masło mi uciekło. Wolności zapragnęło, ot co!
Wracając... Jest to kosmetyk ochronny, nie regeneracyjny. Warto wziąć to pod uwagę przy zakupie, bo spękanych ust nam nie uratuje, niestety. Ochroni- owszem- przed wiatrem, słońcem i mrozem, więc warto korzystać. Konsystencja zasługuje na plus, bo nawet gdy jest bardzo zimno na zewnątrz nie jest ona tak twarda, żeby nie dało się masła na usta nakładać. Moja wersja pachnie (pachniała!) ciastkami, słodko ale nie chemicznie.

Masło delikatnie bieli, w zasadzie można by rzec, że subtelnie rozjaśnia kolor ust bez trupiego efektu. Z ogromną przyjemnością nakładałam je na wargi tuż przed rozpoczęciem robienia makijażu, po jedzeniu czy przed snem. Masło stosowane regularnie ma naprawdę dobry wpływ, skóra ust robi się miękka i trudniej o spękania czy odstające suche skórki. A propos skórek - masło uratuje też te wokół paznokci :)
 
No, ale że masełko zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach, to trzeba było je czymś zastąpić. Najpierw wykończyłam ApteoCare, potem kupiłam Soft Rose od Nivei a kilka dni później w jednym z urodzinowych zestawów znalazłam Pearly Shine, też od Nivei. AC jest całkiem fajnym kosmetykiem, ma bardzo przyjemny zapach, lekką konsystencję i całkiem nieźle działa. Kończyłam ją jednak z ulgą, bo generalnie ciężko mi denkować pomadki. Udało się, więc zaczęłam korzystać z Nivei. Jedna na biurku, druga w torebce. Nie wiem, którą wolę, chyba klasyczną której jak na złość nie mam ;D

Przechodząc do Nivei zatem: Pearly Shine to jak sama nazwa wskazuje pomadka lekko perłowa. Nie nachalna, nie kojarząca się z tymi babcinymi, aczkolwiek lekko tandetą zalatuje. Pachnie bardzo słodko, wręcz za bardzo. Zapach dość szybko się ulatnia, ale jednak podczas aplikacji jest mocno wyczuwalny. Ochrona ust i nawilżenie to dwa atrybuty, których możecie ze świecą szukać. I nie znajdziecie. Chyba, że zadowalacie się śladowymi znakami że coś działa. Pod kolorową pomadkę okej, przed wyjściem na mróz nie.. No ni cholery, chyba że chcecie sobie ścierać ziemniaki na placki na wargach.

Opcja trzecia i ostatnia to Soft Rose. Pudrowy zapach, pudrowy kolor, na ustach ni to błysk, ni to mat. Właściwości pielęgnujące ma minimalnie lepsze niż Perła, ale i tak jest kiepsko. Nałożony na suche skórki wygląda niesamowicie nieestetycznie. Warstwa ochronna może i jest, ale kojarzy mi się z silikonami oblepiającymi włosy niż czymś, co ma mieć pozytywny wpływ na naskórek. Obie bestie są cholernie wydajne, więc już przeczuwam, że to będzie męka. Chyba, że znajdę coś innego, dobrego. Wtedy bez żalu po prostu polecą do kosza. Tymczasem totalnie nie po drodze mi do sklepu :(

Swoją drogą chętnie się dowiem czego Wy używacie w okresie jesienno-zimowym :) Tymczasem uciekam do pracy, życzcie mi szczęścia i cierpliwości bo chwilami mam ochotę zabijać :D
Share This Post :
Tags : , , , ,

12 komentarzy :

  1. Lepiej żeby zima u nas nie zaatakowała ponownie! :D
    A co do masełka,mam malinowe i bardzo je lubię,o! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto lubi, jedni za zimę daliby się pokroić, ja wolę lato :D

      Usuń
  2. ja uwielbiam te masełka w słoiczkach nivea ;) tylko szkoda że są takie nieporęczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sobie pewnie kupię jak w PL będę, tymczasem sztyfty zdenkuję ile się da. Puszki są spoko, chyba tylko z otwieraniem miałam problem :<

      Usuń
  3. Nie lubię tych produktów z Nivea.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sztyftowych, słoiczkowych czy ogólnie wszystkich ? :)

      Usuń
  4. Mam i wprost uwielbiam to MASEŁKO :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam takie samo masełko, jeszcze nie uciekło ale nawet gdyby, nie żałowałabym tak bardzo. Gównie przez otwieranie, w rękawiczkach nie ma szans :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, otwieranie uprzykrza życie, ale w domu fajnie było się nim pomiziać :P

      Usuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum