Autor: Panna Dominika / 23 wrz 2012 / 22 Comments / akcesoria , pędzle
Pedzle małe, duże, tanie, drogie, wszystkie.
Dzisiejszy post będzie nieco długi, ale wielokrotnie na maila i w komentarzach pytacie mnie ile mam pędzli, do czego ich używam, gdzie je kupuję, jak o nie dbam i jakie polecam. Moje dbanie o pędzle to głównie odpowiednie i regularne czyszczenie, oraz przechowywanie. O myciu pisałam TUTAJ.
Przechowuję pędzle w wiadereczku, które trzymam na parapecie. Cieniutkie pędzle stoją normalnie, wszystkie grubsze dostały osłonki, dzięki którym nie odkształca im się włosie i nie kurzą się tak okropnie. Kupowałam je za dosłowne grosze na ebayu, bo są takie same jak te sprzedawane przez niektóre firmy kosmetyczne. Z tym, że przychodzą w woreczku no name, a nie z metką. Za 2m takich osłonek zapłaciłam... 5zł. Z wysyłką za darmo.
Pędzli w sumie mam ok 50, jednak spora ich część leży w etui i czeka na czasy, kiedy dotychczasowe maziajki się zniszczą. Nie mam tu na myśli odklejenia skuwki, bo od tego są kleje żeby to naprawić. Pędzel uważam za zniszczony, gdy wylinieje za bardzo, jego włosie jest poodkształcane i nie współpracuje ze mną bądź po prostu pędzel jest ze mną za długo i widać po nim oznaki zużycia.
W kwestii polecania pędzli nie jestem ekspertem i o ile potrafię w jakimś stopniu doradzić, o tyle robię to rzadko i z niechęcią, bo każda z nas ma inne wymagania względem tych narzędzi. Ja największe wymagania mam w przypadku pędzla do pudru (nie może drapać i kruszyć kosmetyku) oraz różu (zależy mi na tym, żeby był miękki). Reszta jest mi mocno obojętna, bo radzę sobie z tym co mam. Fajnie jeśli pędzel ma trwałe, niewypadające włosie. Tyle.
Pędzli do makijażu twarzy mam 5. W zasadzie znalazło by się więcej, ale to z tych głównie korzystam. I to też nie wszystkich, ale lubię mieć coś pod ręką w zapasie. Od lewej opisując: pędzel od Oriflame. Pamiętam, że kosztował sporo i był moim pierwszym pędzlem z prawdziwszego zdarzenia. Kupiłam go kilka lat temu, kiedy jedyny makijaż jaki miałam, to puder i tusz do rzęs. Potem przestał mi służyć do pudrowania, za to świetnie spisał się przy nakładaniu różu, bronzera. Dwa kolejne pędzle mam awaryjnie, ale rzadko korzystam. Są dość twarde, ale nie odczułam w związku z tym jakichś niedogodności. Czwarty pędzel dostałam od Annabelle Minerals. Początkowo pukałam się w czoło, bo miałam brać flat topa, ale po co, skoro skośny też fajnie wygląda. Podkład mineralny nim nakładałam, spisał się. Z tym, że ja ostatnio taki podkład nakładam gąbką. Pędzel za to idealnie współgra z rozświetlaczem w płynie. Ostatni, biało-różowy pędzel kupił mi luby podczas wizyty w Primarku. Jest mięciutki,szeroki i słabo łapie puder. A to jego zaleta. Bo dzięki temu nie da się przegiąć z pudrem. Zdecydowanie lepiej łapie sypki, niż w kamieniu, ale efekt zawsze jest idealny dla mnie. Generalnie nie lubię mieć pudrowej maski, a on mi w tym pomaga.
Pędzle do cieni. Wszystkie są miękkie, zrobione z włosia które łapie cienie w ilościach całkiem sporych. Mamy tu pędzel od Elfa, kilka no name, 2 z Bootsa i jeden kupiony ponad rok temu w Rossmanie, za kwotę, która studentce tydzień nie dawała spać. Nie, żebym nie miała co jeść, ale wydać 8zł na pędzel, albo na ksero książek to był dylemat. Wygrał pędzel :P W przypadku tych pędzli ze wszystkich jestem zadowolona, dwa w środku (z czarnym włosiem) są idealne do blendowania.
Pędzle z włosiem, które może nie łapie idealnie cieni, ale na pewno radzi sobie z buntownikami typu Golden Rose od KOBO. Kto go ma ten wie, że lepszy efekt jest przy nakładaniu paluchami. Ewentualnie właśnie takimi sztywnymi, mocno zbitymi pędzlami. Często pomagają mi przy malowaniu kreski, podkreślaniu brwi czy malowaniu dolnej powieki. Moim faworytem jest pierwszy od lewej, reszta mogłaby nie istnieć.
Tu chyba każdy widzi co i jak. Pierwszego pędzla nie używam, bo po prostu nie potrzebuje. Drugi służy mi do rozczesywania brwi oraz czasami rzęs. Pędzel do podkładu jest całkiem niezły, jak na pędzel za 5zł. Gdyby nie to, że wolę gąbkę, to pewnie używałabym go częściej. Spoko z niego gość.
Pędzle do kresek, dolnej powieki, brwi i wszystkiego, czego grubym pędzlem zrobić się nie da. Regularnie używam trzech, reszta awaryjnie czeka, i czasami się przydaje. Wybaczcie, że ich nie wyczyściłam, nie miałam na to czasu.
Pacynki. Pierwszy od lewej jest pędzelek do cieni do brwi Christian, natomiast dla mnie jest idealny do rozcierania błędów zrobionych pacynkami. Następna jest pacynka Sleekowa, której szczerze nie lubię, uważam że materiał jest do dupy. Wybaczcie język, ale naprawdę nie potrafię się tym pomalować. Za taką kasę mogliby zrobić coś minimalnie lepszego. Dwie ostatnie to no name pacynki z setu 36 pędzli bodajże. Są dla moich eksperymentów w sam raz.
Pędzle do pomadek. Z czego pomadki nakładam głównie ostatnim, ewentualnie środkowym. Pierwszym zazwyczaj maluję sobie dolną powiekę i rozcieram cień.
Jak widzicie nudno tu. Żadnych Hakuro, Eco Tools, czy innych wysokopółkowców. Drogie zrobi lepiej, ale tanim też się da.
Przechowuję pędzle w wiadereczku, które trzymam na parapecie. Cieniutkie pędzle stoją normalnie, wszystkie grubsze dostały osłonki, dzięki którym nie odkształca im się włosie i nie kurzą się tak okropnie. Kupowałam je za dosłowne grosze na ebayu, bo są takie same jak te sprzedawane przez niektóre firmy kosmetyczne. Z tym, że przychodzą w woreczku no name, a nie z metką. Za 2m takich osłonek zapłaciłam... 5zł. Z wysyłką za darmo.
Pędzli w sumie mam ok 50, jednak spora ich część leży w etui i czeka na czasy, kiedy dotychczasowe maziajki się zniszczą. Nie mam tu na myśli odklejenia skuwki, bo od tego są kleje żeby to naprawić. Pędzel uważam za zniszczony, gdy wylinieje za bardzo, jego włosie jest poodkształcane i nie współpracuje ze mną bądź po prostu pędzel jest ze mną za długo i widać po nim oznaki zużycia.
W kwestii polecania pędzli nie jestem ekspertem i o ile potrafię w jakimś stopniu doradzić, o tyle robię to rzadko i z niechęcią, bo każda z nas ma inne wymagania względem tych narzędzi. Ja największe wymagania mam w przypadku pędzla do pudru (nie może drapać i kruszyć kosmetyku) oraz różu (zależy mi na tym, żeby był miękki). Reszta jest mi mocno obojętna, bo radzę sobie z tym co mam. Fajnie jeśli pędzel ma trwałe, niewypadające włosie. Tyle.
Pędzli do makijażu twarzy mam 5. W zasadzie znalazło by się więcej, ale to z tych głównie korzystam. I to też nie wszystkich, ale lubię mieć coś pod ręką w zapasie. Od lewej opisując: pędzel od Oriflame. Pamiętam, że kosztował sporo i był moim pierwszym pędzlem z prawdziwszego zdarzenia. Kupiłam go kilka lat temu, kiedy jedyny makijaż jaki miałam, to puder i tusz do rzęs. Potem przestał mi służyć do pudrowania, za to świetnie spisał się przy nakładaniu różu, bronzera. Dwa kolejne pędzle mam awaryjnie, ale rzadko korzystam. Są dość twarde, ale nie odczułam w związku z tym jakichś niedogodności. Czwarty pędzel dostałam od Annabelle Minerals. Początkowo pukałam się w czoło, bo miałam brać flat topa, ale po co, skoro skośny też fajnie wygląda. Podkład mineralny nim nakładałam, spisał się. Z tym, że ja ostatnio taki podkład nakładam gąbką. Pędzel za to idealnie współgra z rozświetlaczem w płynie. Ostatni, biało-różowy pędzel kupił mi luby podczas wizyty w Primarku. Jest mięciutki,szeroki i słabo łapie puder. A to jego zaleta. Bo dzięki temu nie da się przegiąć z pudrem. Zdecydowanie lepiej łapie sypki, niż w kamieniu, ale efekt zawsze jest idealny dla mnie. Generalnie nie lubię mieć pudrowej maski, a on mi w tym pomaga.
Pędzle do cieni. Wszystkie są miękkie, zrobione z włosia które łapie cienie w ilościach całkiem sporych. Mamy tu pędzel od Elfa, kilka no name, 2 z Bootsa i jeden kupiony ponad rok temu w Rossmanie, za kwotę, która studentce tydzień nie dawała spać. Nie, żebym nie miała co jeść, ale wydać 8zł na pędzel, albo na ksero książek to był dylemat. Wygrał pędzel :P W przypadku tych pędzli ze wszystkich jestem zadowolona, dwa w środku (z czarnym włosiem) są idealne do blendowania.
Pędzle z włosiem, które może nie łapie idealnie cieni, ale na pewno radzi sobie z buntownikami typu Golden Rose od KOBO. Kto go ma ten wie, że lepszy efekt jest przy nakładaniu paluchami. Ewentualnie właśnie takimi sztywnymi, mocno zbitymi pędzlami. Często pomagają mi przy malowaniu kreski, podkreślaniu brwi czy malowaniu dolnej powieki. Moim faworytem jest pierwszy od lewej, reszta mogłaby nie istnieć.
Tu chyba każdy widzi co i jak. Pierwszego pędzla nie używam, bo po prostu nie potrzebuje. Drugi służy mi do rozczesywania brwi oraz czasami rzęs. Pędzel do podkładu jest całkiem niezły, jak na pędzel za 5zł. Gdyby nie to, że wolę gąbkę, to pewnie używałabym go częściej. Spoko z niego gość.
Pędzle do kresek, dolnej powieki, brwi i wszystkiego, czego grubym pędzlem zrobić się nie da. Regularnie używam trzech, reszta awaryjnie czeka, i czasami się przydaje. Wybaczcie, że ich nie wyczyściłam, nie miałam na to czasu.
Pacynki. Pierwszy od lewej jest pędzelek do cieni do brwi Christian, natomiast dla mnie jest idealny do rozcierania błędów zrobionych pacynkami. Następna jest pacynka Sleekowa, której szczerze nie lubię, uważam że materiał jest do dupy. Wybaczcie język, ale naprawdę nie potrafię się tym pomalować. Za taką kasę mogliby zrobić coś minimalnie lepszego. Dwie ostatnie to no name pacynki z setu 36 pędzli bodajże. Są dla moich eksperymentów w sam raz.
Pędzle do pomadek. Z czego pomadki nakładam głównie ostatnim, ewentualnie środkowym. Pierwszym zazwyczaj maluję sobie dolną powiekę i rozcieram cień.
Jak widzicie nudno tu. Żadnych Hakuro, Eco Tools, czy innych wysokopółkowców. Drogie zrobi lepiej, ale tanim też się da.
22 komentarze :
Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Masz tego troszkę :) ja mam chyba z 10 :) zawsze mi jakoś nie po drodze wydawać duże pieniążki..dlatego czekam aż naprawdę nie będę miała wyjścia :) noname'y też są dobre:) sama jedynie 2 Hakuro posiadam i to z darowizny:P
OdpowiedzUsuńJa czaję się tylko na jeden pędzel Hakuro, ale póki co mam ważniejsze wydatki, a i na brak pędzli nie narzekam.
UsuńAż wstyd, że mam tylko jakieś 3 pędzle ;d haha
OdpowiedzUsuńkażdy od czegoś zaczynał, ja na start miałam tylko jedną mikroskopijnych rozmiarów pacynkę ;)
UsuńJa nie uwazam, zeby drogie mialo robic lepiej. Mialam pedzel do rozu No Name za doslownie grosze - moze 3 zl, moze 5 nie pamietam, a wytrzymal ze mna wiele dobrych dlugich lat :P Pokazna kolekcja, ja z moimi 7 sztukami nawet nie mam co do ludzi wychodzic :P
OdpowiedzUsuńjest różnica między drogim a tanim często :) ale nie uważam, żeby tanim było źle :)
UsuńJa się za bardzo nie orientuje w pędzlach, bo po prostu ich nie używam. :D
OdpowiedzUsuńwow sporo tych pędzli, wielka armia:)
OdpowiedzUsuńFajna kolekcja:) Moja sie też cały czas powiększa i nie stawiam w całości na pędzle drogie i firmowe:) Te tanie, no name-y tez potrafia zaskoczyc:)
OdpowiedzUsuńsporo masz tych pędzli :))
OdpowiedzUsuńTy masz całą plejadę, a ja kilka na krzyż ;P
OdpowiedzUsuńJa też nie mam drogich pędzli, może poza kilkoma z Inglota, ale to dostałam w prezencie;p I póki co jakoś zdają egzamin ;p Ale wkurza mnie niesamowicie to jak czasami nie chcą łapać koloru:/ a jak śmignę właśnie palcem to efekt widać od razu ;p
OdpowiedzUsuńdużo pędzli koloru nie łapie, i to akurat nie zależy od tego, czy pędzel jest drogi czy tani
UsuńSwietnie piszesz posty, przejrzyscie zrozumiale nie nudno:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :) miło mi, że Ci się podoba :)
UsuńSzkoda, że nie ma żadnego flat topa taniego, bo chciałam odgapić! :)
OdpowiedzUsuńkiedyś za 15 hakuro widziałam, ale to jakaś promocja była :)
Usuńno nie, więcej tego nie było? :D przy Twojej kolekcji moje 9 pędzli na krzyż wygląda żenująco, a i tak używam raptem czterech :D
OdpowiedzUsuńbyło więcej, ale leżą w zapasach :)
Usuńile tego jest! ja mam tylko skośny pędzel do różu Ecotools. puder nakładam gąbeczką, podkładu rzadko kiedy używam, a jeśli już to nakładam palcami. Cieni raczej nie używam, pomadek w ogóle. Błyszczyki mam dwa i nakładam je za pomocą pędzelka z buteleczki błyszczyku.
OdpowiedzUsuńZapomniałam - mam jeszcze pędzelek do eyelinera. :D Czyli razem posiadam dwa pędzle - żenująca ilość, ale na razie tyle mi wystarcza. :P
OdpowiedzUsuńDużo masz tych pędzli!
OdpowiedzUsuń