Autor: / 8 mar 2016 / 3 Comments / , , , , ,

Zimowe opalanie bez słońca i bez solarium

Muszę wyznać, że zgrzeszyłam. Zapierałam się nogami i rencami, że na solarium nie pójdę. 8 lat wytrzymałam po czym... znowu miałam zawalone zatoki i nic nie pomagało. Migreny mnie dobijały, oczy bolały a jedyne co dudniło mi w głowie to słowa mojego nawiedzonego lekarza z Polski - na chore zatoki się wygrzać trzeba, na solarium iść na minutkę, dwie. No to poszłam. Łącznie 4 razy, po 5 min każda sesja bo na krócej się nie da. I niby mogłam wyjść szybciej, ale tak miło i ciepło było, że zostałam. Po 4 wizytach moja skóra nie jest już śmiertelnie biała, chociaż do czekolady też mi brakuje. Teraz utrzymuję efekt już tylko balsamem brązującym, bo zatoki wyleczyłam więc i na solarium mi nie po drodze.

Zanim na solarium poszłam czasami przyciemniałam sobie skórę samoopalaczami. Nie lubię tych w formie balsamów więc szukałam sprayów. Trafiłam na trzy i właśnie nimi się dzisiaj zajmę. W moim koszyku wylądowały:
  • Sally Hansen Leg Make Up Light Glow
  • Bondi Sands The Australian Tan Light / Medium
  • St. Moriz Instant Self Tanning Mist Medium
Sally Hansen Leg Make Up Light Glow to największy niewypał ever. Teoretycznie make up w nazwie powinien mnie zniechęcić, ale pani w sklepie taka była pewna, że to samoopalacz, że wzięłam. No i efekt jaki jest widać dosłownie na dłoni. Żeby to się jeszcze roztarło ładnie, kolor ładny miało. Nie. To jest marchew. Tu opis zakończę i poproszę - omijajcie, bo drogie i do dupy (tu już mniej dosłownie).

Bondi Sands The Australian Tan Light / Medium to to, co na zdjęciu powyżej jest w środku. Zimny odcień, raczej szary niż brązowy. W rzeczywistości bardzo ładnie i naturalnie wyglądał. Pachnie kokosem, świetnie mi się go rozsmarowuje z balsamem (zawsze samoopalacze w sprayu rozpylam na nawilżoną skórę, żeby uniknąć smug). Atomizer działa nawet do góry nogami i do samego końca się nie zacina. Koszt w UK to około 6-8funtów na promocji, bez niej raczej bym go nie kupiła. Efekt jaki daje jest dość delikatny, buduje się powoli ale nie zmywa się po pierwszym myciu.

St. Moriz Instant Self Tanning Mist Medium to już totalna impreza, zakup last minute. Działa fajowo, na zdjęciu z kartką w tle jest pierwszy od prawej. Odcień ma ciemniejszy niż Sandi, ale również zimny. Buduje się szybciej, ładnie się wchłania i nie robi smug. Niestety - zmywa się też szybciej. Idealnie za to nadaje się do robienia sztucznych piegów :D Kosztuje w UK około 3f i to raczej rzadko, bo ja go zawsze za 1,50 kupuję :D

Co poza tym? Niezmiennie mój faworyt - balsam brązujący Dove <3
Share This Post :
Tags : , , , , ,

3 komentarze :

  1. Najwyższa pora zaopatrzyć się w tego typu produkty.
    Wieczorem zapraszam na rozdanie z okazji Dnia Kobiet, warto bo fajna nagroda czeka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tych samoopalaczy. Rzadko używam podobne produkty bo kocham peelingi więc się nie opłaca ich stosować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem.. ja się ścieram regularnie a efekt mam w miarę stały :)

      Usuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum