Autor: Panna Dominika / 3 mar 2016 / 12 Comments / pozostałe
Planowane blogowanie - dlaczego to lubię
Planowanie postów na bloga zawsze sprawiało mi wielką frajdę. Rozkładanie ich w czasie, dobieranie dat czy godzin i po prostu pamiętanie o czym mam ochotę napisać. Czasami jednak były weekendy, kiedy pisałam cały czas. Tworzyłam post za postem a potem nie wiedziałam, co opublikować najpierw. Na początku zostawiałam sobie takie posty na leniwe dni, ale po czasie okazywało się, że to co ważne dawno zostało zapomniane i post tracił na wartości. Zaczęłam sobie zapisywać na karteczkach kiedy i co opublikuję a potem... karteczki gubiłam. Wtedy kupiłam sobie kalendarz, który miał służyć tylko zapisywaniu postów. Szybko dotarło do mnie, że tak naprawdę równie dobrze mogę to robić w moim kalendarzu. Spróbowałam i jednak wróciłam do poprzedniej formy.
Zapisywanie takich rzeczy w kalendarzu, którego prawie nie używamy ma sens, bo jest sporo miejsca i jest względnie czytelnie. W dni, w które pracowałam w salonie i miałam poumawiane klientki posty blogowe po prostu ginęły w gąszczu numerów telefonów, nazwisk i godzin. Ponadto kalendarz często zostawiałam w pracy, więc nie miałam do niego wglądu. Powrót do kalendarza typowo blogowego pozwolił mi na zapisywanie w nim nie tylko tytułów postów, ale także krótkich notek, informacji które mam zawrzeć w poście czy linków.
Poza kalendarzem blogowym (najprostszy, bez bajerów, widok tygodniowy) mam mały notesik, w którym zapisuję na szybko pomysły czy rzeczy, o których nie mogę zapomnieć. Plusem takiego rozwiązania jest to, że kalendarz nie znika z mojego biurka, jest zawsze pod ręką, nie martwię się o brak miejsca na ważne informacje i bez żalu mogę go po roku wyrzucić, bez potrzeby sprawdzania czy są w nim informacje ważne.
Do rzeczy nieblogowych miałam kupić sobie Happy Planner, ale na szczęście zwątpiłam i okazało się później, że dobrze zrobiłam bo wyszło sporo problemów z jakością i podejściem do klienta. Ostatecznie zamiast zamawiać kalendarz za ponad 100zł z Polski wybrałam taki o połowę tańszy z UK. Po kilku godzinach szukania, czytania, macania kalendarzy w sklepach zamówiłam sobie Mark's Tokyo Edge I will make time for you. Ma widok tygodniowy, sporo miejsca na notatki, nie jest usrany jakimiś manifestami i zbędnymi kolorowymi kartkami z cytatami :) Dodatkowo okładka jest plastikowa i wygląda jak płaski woreczek z zamknięciem, dzięki czemu mogę tam wciskać ołówek czy karteczki z ważnymi informacjami :)
12 komentarzy :
Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Jeśli chodzi o moje posty to nawet jeśli napiszę na zapas to raczej zawsze jest aktualne bo to recenzje kosmetyków :) jeśli dany produkt zniknie z rynku kosmetycznego to recenzja będzie do bani ale wiadomo, że rzadko się to zdarza :) poza tym zwykle wcześniej pisałam na bieżąco i chcę do tego teraz wrócić :) o Plannerach słyszałam, czytałam i też się cieszę, że żadnego nie kupiłam :D
OdpowiedzUsuńNo ja piszę głównie o paznokciach, ale mam np. lakiery Essence z kolekcji Zmierzchowej i mani czeka w kolejce, a laksy są już nie do dostania pewnie :)
UsuńTeę zapisuję kolejne tematy na posty i pomysły na ciekawe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńja to czasami nawet plan zdjęcia rozrysowuję :D
UsuńOd jakiegoś czasu planuje sobie posty i dzięki temu blogowanie jest łatwiejsze ;)
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko ja tak uważam :D
UsuńPlanowanie w Twoim wykonaniu wygląda estetycznie. Strasznie estetycznie, podoba mi się ten kalendarz - o wiele lepszy niż wszystkie, jakie widziałam w empikach w Polsce. Co do Happy Plannera - może Projekt Planner albo Wonder Market? Mają fajne, proste plannery bez właśnie takich manifestów i innych rzeczy (to właśnie mnie w Happy Plannerze irytowało), z tym, że planner od PP jest mniejszy ;)
OdpowiedzUsuńJa moje planowanie (jeszcze bez bloga, ale np. książkowe czy związane z uczelnią) mam związane z kalendarzem Moleskine, który też polecam! :)
Zdradzisz, skąd takie śliczne karteczki indeksujące? :
Zakładki są z Aliexpress :) Co do PP i WM - nie przypadły mi do gustu. Ostatecznie na 2017 rok zrobię sobie planner sama :)
UsuńHmmm chyba powinnam wygospodarować jeden kalendarz na planowanie wpisów. Nieraz w ciągu dnia przyjdzie mi do głowy pomysł i jestem pewna, że go zapamiętam, ale niestety już wieczorem kompletnie nie mogę sobie przypomnieć o czym chciałam pisać. Więc taki kalendarz może okazać się pomocny.
OdpowiedzUsuńAlbo zwykły notesik, żeby zawsze był pod ręką :)
UsuńJa piszę posty na zapas, a później publikuję to na co mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńTeż tak robiłam :) Niestety czasami umykały mi ważne posty :)
Usuń