Delikatny makijaż dzienny z kreską

Kiedyś kupiłam sobie trzy kosmetyki. Kredkę, którą uwielbiam i dwa cienie do powiek, które nie podeszły mi w 100% ale i tak dość mocno je lubiłam. W ramach eksperymentu zrobiłam nimi makijaż, którym dzisiaj się dzielę. W sumie makijaży na blogu nie było od dawna, więc tym bardziej mi pasuje, że to właśnie te zdjęcia odkryłam w kolejce :)

Kredka Rimmel Spark it up! 300 Ultraviolet okazała się najlepsza z tej trójki i jako jedyna ze mną została. Jest miękka, chociaż jej drobinki czasami lubią podrapać, ma ładny mocny kolor i nieźle się trzyma. A cienie? No tu już gorzej.

Skusiłam się na odcienie 310 Dark Green i 840 Orange Rivera od Astor i powiem Wam, że po takiej marce spodziewałam się czegoś lepszego. Dark Green jest w rzeczywistości raczej szary, kojarzy mi się z popiołem. Pomarańcz jaka jest wszyscy widzą. Niestety - wszystko tak wygląda tylko w opakowaniu. Na oku bajka się kończy.

Dwa zdjęcia poniżej idealnie pokazują piękny kolor kredki i słabe krycie cieni. Na bazie wyglądały bardzo podobnie więc już nawet nie chciałam jej marnować na swatche, bo mi się kończy a w Polsce będę dopiero za kilka miesięcy.

Makijaż zrobiłam w kilka minut - na całą powiekę dałam pomarańczowy cień i zgasiłam to szarością. Wyszło coś bliżej niezidentyfikowanego, ale w swej prostocie ładnego. Niestety blendowanie cieni to porażka, bo po prostu znikały mi z powieki. Żeby nie było pusto dodałam kreskę, mocno wytuszowałam rzęsy i podkreśliłam dolną powiekę odrobiną cienia w kremie marki Seventeen.