Wrześniowe zakupy

Pierwszy i najważniejszy zakup to frezarka do paznokci. Całkowity spontan, chociaż łaziłam po galerii i wyliczałam sobie wszystkie za i przeciw. Ostatecznie nie żałuję ani złotówki wydanej, bo na każdym secie zaoszczędzam około 1h samego piłowania a i wygoda niesamowita. Na Aliexpress zamówiłam tylko hurtowo zestaw frezów bo uważam, że każda klientka powinna mieć swój (higiena) a sama ich cena sprawia że jest to dla mnie produkt jednorazowy. Kupując frezarkę dokupiłam jeszcze kieliszek na liquid, który u mnie służy za kieliszek na aceton podczas robienia hybryd, oraz cążki do skórek (najlepsze jakie do tej pory miałam!).

Drugi punkt to obowiązkowe zakupy kolorówkowe. Baza pod cienie Dax Cosmetics (od kilku lat jestem jej wierna) oraz puder ryżowy Paese. Zwykłe pudry w UK kosztują średnio 7-8 funtów a to oznacza że cenowo jest podobnie, za to jakość Paese urywa dupę sieciówkowym pudrom tutaj. Korcił mnie jeszcze bambusowy, ale tym razem trafiłam na mniej ogarniętą sprzedawczynię, która nie potrafiła mi wymienić różnicy w nich poza no ten jest bambusowy a ten ryżowy czyli ten z bambusa a ten z ryżu, więc odpuściłam.

Kolejne nowości to małe zamówienie z Silcare. Jestem zadowolona z ich żeli, więc skusiłam się na nowe. Do tego cleanery i płyn do czyszczenia pędzli. Irytuje mnie kilka spraw związanych z zamówieniami w sklepie, ale zazwyczaj przymykam oko. Niestety na trzy zamówienia za każdym razem było coś nie tak i tylko fakt, że nie mam ochoty szarpać się ze sklepem na odległość sprawia, że olewam takie detale.

Lakierowo doszło mi niewiele. Cześć to zakupy u Kamili oraz zapas niezapominajek od Anity <3 Trzy lakiery capnęłam Marcie, chociaż to na piórkowego H&M chorowałam najbardziej. Jest piękny i od kilku dni noszę go... na hybrydzie. A co mi tam. Zakupowo skusiłam się na dwie sztuki Golden Rose, które wybrałam pod wpływem impulsu i z ciekawości zerknęłyśmy z Martą i Magdą do Kiko, gdzie porwałam kolejne dwie buteleczki.

Pokusiłam się też na większe zamówienie hybryd, część już pokazywałam na Instagramie. Niestety jedyny sklep w UK oferujący je podniósł cenę hybryd Semilac i wysyłki na tyle, że zaczęłam szukać innych marek i z Semilacami się pożegnałam. Te, które kupiłam do tej pory są świetne i naprawdę żałuję, że muszę szukać alternatyw, ale Semilac nie oferuje żadnych rabatów a ja zazwyczaj zamawiam większe ilości, więc przestało mi się to opłacać.

W Rossmannie zaszalałam i kupiłam kilka eyelinerów oraz ampułki Rival de Loop. W Golden Rose szarpnęłam się na kilka kredek i niestety tym razem trafiłam gorzej. O ile konturówki są super, o tyle przy kredkach do powiek czuję się bardzo zawiedziona. Niby nie spodziewałam się cudów po kredce za dychę, ale niebieskiej prawie w ogóle nie widać :(

Na koniec, bo w zasadzie w przeddzień wylotu z Polski odwiedziłam Naturę, a tam przy kasie stały sobie kosmetyki Evree. Mam olejek Super Slim tej marki (w zasadzie to mam już trzecie opakowanie) i jestem zadowolona, więc padło na serum regenerujące i krem do rąk. Niestety przywykłam do angielskiego podejścia sprzedawców, którzy mają Cię w pupie dopóki nie zagadasz i sprzedawczyni wpychająca mi na siłę kolejny krem innej marki wypłoszyła mnie ze sklepu szybciej niż natrętny ochroniarz z Rossmanna :D

Poza tym wpadło mi trochę ubrań, ale na to przyjdzie pora jak już zdecyduję się na zakładkę fashion na blogu. A to nie nastąpi prędko :D