Autor: / 22 mar 2014 / 27 Comments / , , ,

Życie w UK: wady cz.2

Nastąpiła wiekopomna chwila - wyrobiłam się z zapowiedzianym kilkanaście dni temu (KLIK) postem. Zgodnie z obietnicą druga część wad, które znalazłam w Wielkiej Brytanii.

8) Kierowcy idioci. Nie mając prawa jazdy mogę Wam powiedzieć, że na rondzie kierunkowskaz się przydaje. Na skrzyżowaniach też. I to już nawet nie dla innych kierowców, ale dla pieszych. Ile razy weszłam na pasy i zza zakrętu wyskoczył mi samochód, który nie miał kierunkowskazu - nie zliczę. Zawsze wtedy kierowca dowiadywał się ile brzydkich słów znam.

9) Bilety komunikacji miejskiej czy pociągowej nie należą do najtańszych, chociaż osobiście uważam że pociągi to przeginka. Nawet w porównaniu do zarobków. Z drugiej strony standard pociągów czy opóźnienia sprawiają, że warto te pieniądze wydać. Bo, jeśli już gdzieś chcemy dojechać, to dojedziemy. A jeśli coś się zepsuje to firma podstawi Ci inny środek lokomocji. Da się? Da. A w PL czekaj sobie kilka godzin na następny pociąg na zabitej dechami stacji na której spotkasz co najwyżej upojonego alkoholem Zenka. I jeszcze będziesz mu musiał kupić piwo/bułkę, bo jak nie to w pysk dostaniesz.

10) Poziom nauczania. Jest niski. Z jednej strony to jest plus, nikt nie zasypuje Cię stekiem bzdur, których nie potrzebujesz. Z drugiej strony jak już ktoś Cię nimi zasypał, to patrzysz na ludzi bez tej wiedzy z przerażeniem w oczach. Jak można nie wiedzieć, że kameleon zmienia kolory?! Ano można, można.

11) Chleb. Tostowy się kruszy, jest jak gąbka i ma okropny smak. Ten nietostowy też dupy nie urywa. Można biegać do polskich sklepów, ale a) taki chleb jest drogi i wilgoć w tym kraju i tak szybko go pochłonie oraz b) nie zawsze smakuje tak jak powinien i nie zawsze jest świeży. Tutaj małym ratunkiem jest np. Lidl, w którym bułki są coraz lepsze.

12) Drogie usługi. Fryzjer, dentysta czy pan od czyszczenia dywanów mają swoje ceny i w porównaniu z PL są to ceny wysokie. Nie dziwi mnie to, w końcu poświęcają swój czas i talent w danej dziedzinie. Jednocześnie usługi tutaj są wykonywane lepiej i niejednokrotnie szybciej. To mi cenę uzasadnia. Poniekąd.

13) System miar. Masz mile a nie kilometry, cale a nie centymetry. Galony a nie litry i poundsy a nie kilogramy. Metry odmierzysz w jardach albo stopach a gramy możesz zamienić na nieźle brzmiące słowo "ounces". Ostatecznie tona jest toną. Uff. Na szczęście, w przeciwieństwie do większości obcokrajowców, Brytyjczycy znają obie miary i szybko je przeliczają. Dzięki temu nie miałam problemu z dogadaniem się. Mimo wszystko warto się tego nauczyć, ułatwia życie.A jak już o miarach mówimy, to dorzucam rozmiarówkę. W Polsce nosisz obuwie o rozmiarze 38, tutaj dostaniesz... 5. Ubrania w rozmiarze 36? Możesz spokojnie sięgać po 6 i 8 na metce. Na początku było to dla mnie mocno zamotane, teraz wolę rozmiarówkę brytyjską. No i jakoś tak ładniej wygląda 8 niż 34 :D 


14) Obcokrajowcy. Nie byłam rasistką, w zasadzie dalej nią nie jestem (i nie polecam się głośno przyznawać na ulicy do rasizmu, tutaj ludzie są na to mocno wyczuleni) ale chwilami mam ochotę głośno powiedzieć co myślę. I tak jak Polacy narzekają na muzułmaninów muzułmanów w ich kolorowych ubraniach czy ich obrzędy, tak Ci drudzy narzekają na nas. Bo tak samo jak oni domagamy się budowania polskich kościołów czy wprowadzania naszego ojczystego języka do szkół. Faktem jest, że im te wymagania przychodzą łatwiej, ale jednak - przyjechałeś do UK to zaakceptuj tutejsze przyzwyczajenia czy tradycje. Dla mnie takie deptanie tutejszej kultury i zastępowanie jej swoją jest brakiem szacunku. Tak samo, jak brakiem szacunku było dla mnie to, że pewien mężczyzna z Indii nazwał mnie dziwką, bo miałam sukienkę. Do kolan. No żebym jeszcze z tyłkiem na wierzchu latała, to bym zrozumiała... Skoro już o obcokrajowcach mówimy - nie musisz mówić biegle po angielsku ale człeku, naucz się chociaż podstaw, żeby nie mieć problemów z komunikacją na poziomie szkoły podstawowej! Brytyjczyk nie ma obowiązku znać Twojego języka, to Ty przyjechałeś do JEGO kraju!

15) Starodawne meble, ciężkie zasłony, grube i mało przyjaźnie wyglądające materiały do obijania foteli czy kanap. Owszem, coraz mniej takich rzeczy spotykam ale mam wrażenie, że Wielka Brytania dalej jest w tej kwestii nieco zacofana. Mocno mnie to męczyło, szczególnie np. lakier odpadający z komód starszych niż ja (no nie wierzę, że te meble mają po 5 lat). Dzięki Ci, Ikeo, że jesteś!


No, wybrnęłam. Mam nadzieję, że więcej wad już nie znajdę, bo aż się zdziwiłam, że było ich tak dużo :D
Share This Post :
Tags : , , ,

27 komentarzy :

  1. taka mała uwaga:
    muzułmanów, nie muzułmaninów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda, byłam tylko tydzień u kuzyna, który mieszka w UK, ale uderzyło mnie jedno ( poza takim "sieroctwem" kierowców) - śmieci. Wszędzie śmieci. Może miałam za duże wyobrażenia, ale w porównaniu do tego, co jest w moim mieście to istny syf. I nikogo to nie razi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie o tym pomyślę, to też mnie to początkowo wkurzało. Myślę, że już po prostu przywykłam i nie dziwi mnie taki widok. Trochę smutne, ale skoro ja przywykłam tak szybko, to pewnie Brytyjczycy w ogóle tego nie zauważają.

      Usuń
  3. co do usług śmiem się nie zgodzić, do mieszkania, które kiedyś wynajmowałam przyszedł malarz wynajęty przez landlorda, który miał pomalować kuchnię o wymiarach 3x4. robił to CAŁY dzień, a i tak zrobił to bardzo niedokładnie - między innymi nie pozabezpieczał gniazdek, przez co były całe w ciapki. Koszt usługi - 60 funtów.

    nie zgodzę się także, co do tego, że wszyscy potrafią przeliczać jednostki z brytyjskich na standardowe - osobiście znam tylko jedną osobę, która radzi sobie ze wszystkimi jednostkami.

    ja wad znalazłam więcej, jestem chyba baaardzo czepliwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dużo zależy też od tego gdzie się szuka, my do tej pory kilkakrotnie korzystaliśmy z usług różnych fachowców i zawsze wszystko było załatwione idealnie. No ale kosztowało też idealnie... dla usługodawcy.

      Co do jednostek może winą mojego podejścia jest też praca, tutaj generalnie korzysta się z "naszych" jednostek, więc ludzie znają obie wersje.

      Też jeszcze coś bym znalazła, ale nie chcę się denerwować :D

      Usuń
    2. w sumie prawda, ja mieszkam w Szkocji, tu większość stara się być "nie brytyjska", ani nawet "nie europejska"

      ;)

      Usuń
    3. Ze Szkocją miałam tylko tyle styczności, że mam Szkota w pracy i zrozumieć go na początku nie mogłam. Chociaż kurde, chciałabym mieć jego akcent

      Usuń
  4. Nie byłam, więc się w tej kwestii nie wypowiem, ale....mam angielskie grube zasłony i je polubiłam :D a to dlatego, że rozwaliły mi się żaluzje, jakoś zawsze wyskakiwało coś innego i zasłony wybawiły mnie latem w upały :D
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie ciężkie zasłony to zmora. Kurzu pełno, słońce nie dojdzie więc jest raczej zimno... Upałów też raczej w tym mieszkaniu nie uświadczę, niestety :)

      Usuń
  5. Wszystko kompletnie inaczej. Chyba bym się nie przyzwyczaiła. Dobrze że z tymi pociągami chociaż lepiej mają :)

    MSjournalistic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dużo rzeczy tu jest działających lepiej :)

      Usuń
  6. Choć na Wyspach nigdy nie byłam, to do 14. zgadzam się w całej rozciągłości. Jeśli jedziesz do kogoś w gościnę, chcesz tam zamieszkać, powinieneś szanować kulturę, obyczaje i język kraju, w którym się znalazłeś. Nie chodzi tu o to, że sam masz zrezygnować ze swojej tożsamości, ale to ich kraj, przyjęli Cię gościnnie, więc odwdzięcz się szacunkiem dla ich zasad, kultury i języka. Sama również nie jestem rasistką, nikomu nie narzucam moich przekonań i chcę tylko tyle, aby nikt nie narzucał mi swoich. Tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealnie napisane :) Szkoda, że nie wszyscy mają takie podejście :/

      Usuń
  7. a mnie przeszkadzały te dziwnie otwierane okna do zewnątrz, poza tymi elementami które wymieniłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też przeszkadzają, nie ma jak okien umyć jak się muszę uczyć :D

      Usuń
    2. Mi też, nie ma jak okien umyć jak się trzeba uczyć :D

      Usuń
  8. Zgadzam się co do chleba - okropny i do tego dość drogi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masakra, powinni się od Naszych uczyć pieczenia :D

      Usuń
  9. co to znaczy drogi chleb, konkrety prosze,
    w pl sklepie jest za funta i tyle samo zaplacisz w tesko za krojony tostowy kingsmila.
    inne rodzaje w sumie sa nawed drozsze srednio 1,5. . sprecyzuj prosze,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkretnie - w Morrisonsie za chleb płacę 95p. Za tostowy krojony 1-1,50. W Polskim sklepie (sprawdziłam dwa, najbliżej centrum miasta w którym mieszkam) za polski chleb muszę zapłacić 1,80-2,40. Dla mnie to już spora różnica, szczególnie że dochodzi mi jeszcze dojazd do polskich sklepów :)

      Usuń
  10. coś mi się wydaje, że chleb to będę sama piekła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak umiesz to piecz, chyba że lubisz taki napompowany tostowy :P

      Usuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum