Autor: / 18 mar 2014 / 12 Comments / , ,

Minimalizm w życiu: kosmetyki

Życie w Wielkiej Brytanii nauczyło mnie bardzo ważnej rzeczy - blogi i blogerki to zło. W przenośni tylko. Znacie to uczucie, kiedy widzicie coś na jakimś blogu i myślicie: muszę to mieć!? Pomimo mieszkania na wyspach preferuję blogi polskie. Bo pokazują to, czego sobie tutaj kupić nie mogę. Z drugiej strony miło podpatrzeć co tam nowego w Anglii, ale to sama mogę zobaczyć idąc do sklepu. W każdym razie co jakiś czas mój notatnik zasypany jest listą rzeczy, które KONIECZNIE muszę kupić podczas wizyty w Polsce. A jak już tam jestem, to dociera do mnie, że połowy tych kosmetyków wcale nie potrzebuję. Za to będąc jeszcze w styczniu w Krakowie i szukając czegoś w drogerii (już nawet nie pamiętam co to było!) dotarło do mnie, że taki sam zapał mam w kwestii nowości w UK. Chcę, chcę, a potem dociera do mnie, że mi to niepotrzebne. W związku z tym wszystkie moje kosmetyczne zapasy przeszły ostrą selekcję a ja uznałam, że pora ograniczyć moje chomikowanie do niezbędnego minimum.

Pierwszy krok to oczywiście wyrzucenie wszystkiego, co dawno powinno być w koszu. Balsam z przekroczonym terminem ważności, wyschnięta maskara (albo raczej masakra), pokruszony cień. Porządki dotknęły także pędzli, które tylko niepotrzebnie się kurzyły. Nie oszukujmy się - nie znajdę zastosowania dla pędzla który po kilku latach regularnego używania nie nadaje się już do niczego.

Wszystko to, co daty ważności nie przekroczyło uszeregowałam w kolejności odpowiedniej do terminu zużyć. Od razu pozbyłam się jednak tego, co do użytku się nadaje ale np. zapach mi nie odpowiada. Leżeć może, owszem, ale po co? Za każdy pełny tydzień regularnego zużywania balsamów odkładam sobie określoną kwotę do skarbonki (w tej roli mały słoiczek z Ikei) i po zdenkowaniu wszystkiego, co mam w planach będę mogła za to kupić kosmetyki, których naprawdę potrzebuję. Nie wcześniej.
 
Co więcej niezłym motywatorem jest też, że za każde dwa puste opakowania zapisuję sobie na liście jeden lakier do paznokci, który bym chciała. Ostatnio zamieniam lakiery na ozdoby czy odżywki, wszak kolorów mi nie brakuje. Pod żadnym pozorem nie zapisuję szamponów, balsamów czy kremów do rąk, bo ich zapasy mam na długie miesiące. Zawsze można zamienić kilka większych zużyć na coś konkretniejszego, ogranicza was chyba tylko wyobraźnia i własne potrzeby. No, i ewentualnie możliwości finansowe ale  nikt za zużycie pięciu balsamów nie wpisze sobie na listę prywatnego odrzutowca. Chociaż... kto wie :D

Czystki dopadły też lakiery (w końcu!), więc lada moment na blogu pojawi się wyprzedaż. Fajnie mieć wybór między dziesięcioma odcieniami żółci, ale prawda jest taka że sięgam tylko po dwa. Co innego z np. czerwieniami, których używam regularnie i w różnych kombinacjach. Nie wiem dlaczego takie przemyślenia doszły do mnie PO kupieniu drugiego Helmera, ale lepiej późno niż wcale :P

Jaki mam plan na nieprzeginanie? Jeden kosmetyk, ale konkretny. Spełniający wszystkie moje wymagania, a nie tylko połowę. Co więcej ustanawiam sobie miesięczny budżet na kosmetyczne wydatki (w tym lakiery) i nie ma zmiłuj żebym go przekroczyła. Jeśli kwoty nie wykorzystam w danym miesiącu to nie przechodzi na następny! Trafia do skarbonki i za jakiś czas znajdę lepsze zastosowanie dla tych pieniędzy.

Nie, jeszcze nie zwariowałam :D 

Follow on Bloglovin
Share This Post :
Tags : , ,

12 komentarzy :

  1. Bardzo fajny pomysl na oszczedzanie, tez powinnam cos takiego wprowadzic w zycie, ale do pewnych kosmetykow mam niesamowita slabosc, np cienie, czy roze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio po porządkach zauważyłam tyle cieni i róży że ostudziło to mój zapał do zakupów. Ot, i tak tego nie zdążę wykorzystać :)

      Usuń
  2. U mnie wygląda to tak, że powstrzymuję się przed zakupem. Jeśli już widzę że coś potrzebuję, robię listę- wtedy jest o wiele lepiej. Kupuję produkty zawsze gdy coś mi się kończy, chyba że naprawdę jest okazja, za połowę ceny lub produkt który jest niedostępny. Wiem, których rzeczy na pewno nie będę używać i takich unikam. Generalnie- podchodzę bardzo rozważnie do kosmetycznych zakupów, gdy wkraczałam do świata wizażu i blogów całkowicie się zatraciłam i kupowałam wszystko. Teraz znam potrzeby mojej skóry i wiem co kupić, zazwyczaj też stawiam na podobne lub takie same produkty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jak widać mamy podobnie, też początkowo łykałam wszystko jak wygłodniała czapla. Przełomem było chyba uczucie obrzydzenia na widok pełnych szuflad :/

      Usuń
  3. fajny plan :) no i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też się staram ograniczać i chyba wypróbuję kilka Twoich sposobów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. też muszę ułożyć kosmetyki wg przydatności do zużycia, bo szkoda żeby się przeterminowały....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie i tak sporo odpadnie, u mnie trochę tego było :/

      Usuń
  6. ja już od dawna zużywam w pierwszej kolejności kosmetyki w z krótszą datą, bo najzwyczajniej w świecie było mi szkoda wydanych pieniędzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak patrzyłam na kosmetyki, dopóki nie okazało się że część mam ze współprac. Wtedy mniej żal i się człowiekowi w tyłku przewraca :P

      Usuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum