Autor: Panna Dominika / 28 lip 2016 / 2 Comments / najnowsze , pozostałe , życie w UK
Życie w UK: co załatwić po przyjeździe i moje wrażenia
Emigracja dalej jest na topie. Ludzie wylatują z PL w trybie wręcz zatrważającym, a ja się im wcale a wcale nie dziwię. Do Anglii przybywa cała masa młodych ludzi, którzy nierzadko są w tym kraju zagubieni. Postanowiłam przygotować szybką ściągawkę o tym, co warto załatwić, co warto wiedzieć i co mnie 5 lat w UK nauczyło :) Gotowi?
Zacznijmy od tego co jest w tym kraju niezbędne do rozpoczęcia pracy.
1. NIN – National Insurance Number.
To taki polski NIP i PESEL w jednym. Numer jest przyznawany indywidualnie i jest niezbędny do identyfikacji np. składek zdrowotnych. Składa się z ciągu cyfr i liter (AB123456C). W każdej pracy podpisanie kontraktu wiąże się z podaniem NIN, więc jest on po prostu potrzebny. Będzie też wymagany podczas rejestracji działalności gospodarczej oraz aplikowaniu o zasiłek socjalny.
2. Konto bankowe.
Opcja logiczna i obowiązkowa. Owszem, zdarzają się firmy płacące czekiem czy gotówką, ale jest to rzadkość i nieposiadanie konta bankowego mocno utrudnia życie w Anglii. Co więcej - wyciąg z konta bankowego z adresem zamieszkania to powszechny dokument potwierdzający tożsamość. Jak przylecialam do UK to było to błędne koło - żeby mieć konto w banku trzeba mieć adres, a żeby mieć dokument z adresem trzeba było mieć konto w banku. Na szczęście teraz jest to o wiele łatwiejsze :)
3. Poszukiwanie pracy.
Najmniejszy problem. Nawet bez zajebistej znajomości angielskiego bez problemu można pracę znaleźć. Co więcej ilość Polaków ułatwia to jeszcze bardziej, bo znani jesteśmy z tego, że pracujemy ciężko. Do tego zawsze można zajrzeć do agencji pracy o których kiedyś pisałam :)
A skoro wspomniałam o tym, czego mnie emigracja nauczyła to i temu poświęćmy chwilę :)
1. Nauczyłam się bardzo dużo o moim kraju i moim mieście. Znam liczbę mieszkańców, historię, najważniejsze zabytki i ulubione miejsca Anglików odwiedzających nasz kraj. Padało też wiele pytań o geografię, zarobki czy np. system socjalny :) Do tego ogarniesz odpowiadanie na te pytania codziennie, codziennie nowym ludziom.
2. Tęskniłam za polskim jedzeniem codziennie bez wyjątku. Nawet za posiłkami, których wcale nie lubiłam. Po czasie to mija, ale początkowo brak dostępu do ulubionych produktów doprowadzał mnie do szaleństwa :D Co więcej sprawiło to, że nauczyłam się gotować nieco lepiej :) Na gołąbki jeszcze przyjdzie czas, ale kotlety i rolady mam opanowane :D
3. Wyrobiłam sobie znajomości na całym świecie. Plus? Zawsze znajdziesz kogoś na innym kontynencie, kto Ci pomoże jak opóźni Ci się samolot, a mama taty koleżanki z pracy przywiezie Ci z Indii jakąś rzadko spotykaną przyprawę której bardzo chcesz spróbować. Co więcej, mam teraz przyjaciół w ludziach, których normalnie w Polsce ominęłabym na ulicy szerokim łukiem. Życie się tutaj przewartościowuje :) Tak samo wygląda np. aspekt związku z nie-polakiem. Nowe wyzwania, problemy w komunikacji, wyrażaniu emocji.
4. Oduczyłam się kategoryzowania ludzi, stereotypy mnie śmieszą. Szybko załapałam podejście do życia od ludzi, z którymi mieszkałam / pracowałam. Tęsknię za rodziną czy przyjaciółmi, ale jednocześnie odczuwam, że jestem częścią kraju, w którym się znajduję.
5. Jestem ekspertem od podróżowania tanio i lekko. Przeszłam przez wszystkie problemy związane z lataniem, zgubiłam torbę, raz nawet dowód. Poznałam lotniska i dworce i jestem w stanie podróżować wszędzie. Nauczyłam się też, że nigdy nie uda mi się spakować walizki idealnej. NIGDY.
6. Zawsze coś mnie ominie, nie zawsze będzie to coś dobrego. Omijają mnie śluby, pogrzeby, narodziny czy ważne imprezy. Pojawił się strach przed utratą bliskich, nawet tych kudłatych. Będzie się dziać wiele rzeczy, a mnie tam nie będzie. I to jest najgorsze.
7. Dom mam w dwóch krajach. Wracam w obie strony, bez względu na to gdzie zostawiłam większy kawałek serca. Czekam na urlop, planuję, kupuję bilety. Czekam na kogoś, ktoś będzie czekać na mnie, planuję ponowne spotkania zanim jeszcze skończy się aktualne. I tak bez końca. A na urlopie, choćby nie wiem co się działo, tyję. I nie ma tu wyjątku.
8. Nauczyłam się, że poddawanie się nie wchodzi w grę. Tłumaczyłam rzeczy po 10 razy zanim ktoś zrozumiał o co mi chodzi, kłóciłam się bo ktoś zrozumiał mnie na opak. Nauczyłam się życia w trudnych warunkach, jestem silniejsza i bardziej ogarnięta. Jestem lepsza, bo jestem bardziej otwarta na zmiany.
Chyba temat wyczerpałam :)
Chyba temat wyczerpałam :)
2 komentarze :
Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Kiedyś UK było lepszym krajem do życia, sporo się zmieniło na przestrzeni ostatnich 5 lat. Kiedyś bardzo chciałam tam mieszkać, dziś niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńFaktem jest, że w te 5 lat mojego pobytu tutaj zmieniło się wiele. Ale aż tak źle to nie jest :)
Usuń