Autor: Panna Dominika / 13 paź 2013 / 5 Comments / książka , kulturalnie , pozostałe , prywata
New in i gdzie byłam jak mnie nie było :)
Zacznę od tego gdzie byłam. Otóż moi drodzy kisiłam się w Polsce. To był najgorszy z dotychczasowych wyjazdów i nigdy nie spodziewałabym się, że jedna osoba może tak wpłynąć na to co się działo. Dalej czuję się jakby mnie ktoś otumanił i zabrał coś cennego, ale powoli dociera do mnie że nie wszystko złoto co się świeci :) Przykrych rzeczy było dużo, ale było też trochę dobrego. Spotkałam się z Madzią i Patrycją, oddałam troszkę kosmetyków, coś przygarnęłam (coś, dobre sobie :P). Poza tym oczywiście plotki-ploteczki, kupa śmiechu i jedne z niewielu przyjemnych momentów. Powinnam tu chyba podziękować mojemu przyjacielowi za to, że dzielnie znosił moje łzy, humorki i mimo mojego najgorszego z możliwych nastawienia do życia i ludzi pokazywał mi, że dalej mogę na niego liczyć. Nawet, jeśli na sam widok otwartych ramion wolałam się zwinąć w kłębek i ryczeć. Nawet, jeśli nie powiedziałam mu do końca co się stało. Nawet, jeśli było mnie mniej niż zwykle, a przecież latam tam tak rzadko...
Z przyjemnych rzeczy: pamiątki. Przypisuję lakierom wspomnienia i to one powodują że po jedne sięgam częściej niż po inne. Madzia dała mi ogrom lakierów, ale część dowiezie mi siostra bo mój bagaż mi na to nie pozwalał :( Zabrałam tylko te, które zdążyłam sprawdzić podczas pobytu w Polsce i które mimo tego całego syfu ratowały wiele sytuacji. Resztę też pokażę, ale trochę później :P
TIP: Jeśli macie ochotę kogoś wkurzyć to nawet nie wiadomo jak zapłakane usiądźcie i po prostu zacznijcie malować paznokcie. Zapach lakieru i fakt, że przecież powinnyście właśnie podcinać sobie żyły a nie malować paznokcie swoje zrobią :P
Od lewej: Ados Texture Effect 01, Flormar 392, Golden Rose Holiday 58, Golden rose Holiday 59, Delia No.1 nr 23.
Patrycja dała mi książkę. Jeśli chociaż przez chwilę wahałam się, czy ją chcę to teraz wiem, że byłam głupia. Przeczytałam od deski do deski i mimo wielu oczywistości znalazłam bardzo dużo informacji które będę musiała przyswoić. Piękne paznokcie autorstwa Ji Baek to pozycja którą warto na półce mieć :)
Co dalej? Zaskoczyła mnie firma Bell. Kiedyś opublikowałam recenzję odżywki do rzęs, ale ze względu na to że już jej w ofercie nie ma, zostałam poproszona o usunięcie postu. W zamian za to miałam dostać inną odżywkę, ale dostałam również wybór, z którego skorzystałam. Zamiast odżywki wybrałam coś do paznokci, żeby dać im odpocząć od Eveline 8w1. Musicie sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy w paczuszce było coś więcej! :) Cienie lada moment pojawią się na blogu, są idealne na jesień dla mnie.
U mamy też trochę lakierów zgarnęłam, ale tym razem postawiłam na odżywki. Nie, żebym wierzyła w super właściwości odżywek za 2zł, ale zawsze to jakaś odmiana. Tą z jedwabiem chciałam tylko ze względu na mleczny efekt. Do dziś pamiętam jak jako piętnastolatka zamykałam się w łazience z koleżanką i podkradałyśmy jej mamie to maleństwo. Mama szybko się zorientowała i dała nam po sztuce, więc wracam do tej buteleczki z sentymentem :) Matowy top - wiadomo. Do matowienia :)
Napadłam też na pasmanterię, kuferek z koralikami mamy i ebay. Wszystko w celu zaopatrzenia się w ćwieki, które bardzo polubiłam. Srebrne kółeczka są z ebaya, 1000 sztuk za funta (vivat Hong Kong!), natomiast różowe, czarne i złote z pasmanterii (2,80zł za woreczek, ale nie liczyłam ile tego tam jest). Ogromnie podobają mi się nacięcia w różowych i złotych kółkach, ale ciągle nie wiem do czego je wykorzystać. Małe różyczki to zakup sprzed kilku lat na allegro, robiłam wtedy biżuterię i kilka mi zostało. Moja mama jest chomikiem i je schowała "bo się przydadzą". No, dziękuję! :)
Na koniec moje trzydniowe zakupy. Pora się wstrzymać, bo mi się miejsce w Helmerze kończy :D
Chit Chat gold, Revlon Hot for chocolate. Oba za funta. I idealne do jakiegoś łączonego mani.
Następnego dnia w Poundlandzie dołożyli nowości, więc złapałam Sally Hansen 160 Gentle Blossom i 350 Perfect Plum, a na koniec zamrugał do mnie Chit Chat Ariel i wiedziałam że musi być mój. Miałam go już na paznokciach, ślicznie się mieni i jest najładniejszym glitterem z Poundlanda jakie miałam.
A wczoraj ostatnie zakupy. Ostatnie w tym miesiącu i ostatnie w roku. Nałożyłam sobie bana. I tak nie wytrzymam, ale będę udawać że już nic mnie nie interesuje :) W Bootsie znalazłam stand SinfulColors i po Cinderelli i złotym brokacie przyszła pora na 265 Rich in Heart, 1102 Kissy oraz 927 Nail Junkie. podobał mi się jeszcze jeden, ale butelka była uszkodzona więc go nie przygarnęłam. Kissy i Junkie są bardziej zielone, ale aparat nie pokazał kolorów. Pora chyba przeprosić namiot bezcieniowy, bo coraz ciężej o fajne zdjęcia.
Zabieram się za odpowiadanie na komentarze, bo trochę mi zostało. Wczoraj w nocy nie podołałam i zasnęłam gdzieś w połowie :( Dziś uporam się do końca i zacznę tworzyć jesienne ubranie dla bloga :)
Z przyjemnych rzeczy: pamiątki. Przypisuję lakierom wspomnienia i to one powodują że po jedne sięgam częściej niż po inne. Madzia dała mi ogrom lakierów, ale część dowiezie mi siostra bo mój bagaż mi na to nie pozwalał :( Zabrałam tylko te, które zdążyłam sprawdzić podczas pobytu w Polsce i które mimo tego całego syfu ratowały wiele sytuacji. Resztę też pokażę, ale trochę później :P
TIP: Jeśli macie ochotę kogoś wkurzyć to nawet nie wiadomo jak zapłakane usiądźcie i po prostu zacznijcie malować paznokcie. Zapach lakieru i fakt, że przecież powinnyście właśnie podcinać sobie żyły a nie malować paznokcie swoje zrobią :P
Od lewej: Ados Texture Effect 01, Flormar 392, Golden Rose Holiday 58, Golden rose Holiday 59, Delia No.1 nr 23.
Patrycja dała mi książkę. Jeśli chociaż przez chwilę wahałam się, czy ją chcę to teraz wiem, że byłam głupia. Przeczytałam od deski do deski i mimo wielu oczywistości znalazłam bardzo dużo informacji które będę musiała przyswoić. Piękne paznokcie autorstwa Ji Baek to pozycja którą warto na półce mieć :)
Co dalej? Zaskoczyła mnie firma Bell. Kiedyś opublikowałam recenzję odżywki do rzęs, ale ze względu na to że już jej w ofercie nie ma, zostałam poproszona o usunięcie postu. W zamian za to miałam dostać inną odżywkę, ale dostałam również wybór, z którego skorzystałam. Zamiast odżywki wybrałam coś do paznokci, żeby dać im odpocząć od Eveline 8w1. Musicie sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy w paczuszce było coś więcej! :) Cienie lada moment pojawią się na blogu, są idealne na jesień dla mnie.
U mamy też trochę lakierów zgarnęłam, ale tym razem postawiłam na odżywki. Nie, żebym wierzyła w super właściwości odżywek za 2zł, ale zawsze to jakaś odmiana. Tą z jedwabiem chciałam tylko ze względu na mleczny efekt. Do dziś pamiętam jak jako piętnastolatka zamykałam się w łazience z koleżanką i podkradałyśmy jej mamie to maleństwo. Mama szybko się zorientowała i dała nam po sztuce, więc wracam do tej buteleczki z sentymentem :) Matowy top - wiadomo. Do matowienia :)
Napadłam też na pasmanterię, kuferek z koralikami mamy i ebay. Wszystko w celu zaopatrzenia się w ćwieki, które bardzo polubiłam. Srebrne kółeczka są z ebaya, 1000 sztuk za funta (vivat Hong Kong!), natomiast różowe, czarne i złote z pasmanterii (2,80zł za woreczek, ale nie liczyłam ile tego tam jest). Ogromnie podobają mi się nacięcia w różowych i złotych kółkach, ale ciągle nie wiem do czego je wykorzystać. Małe różyczki to zakup sprzed kilku lat na allegro, robiłam wtedy biżuterię i kilka mi zostało. Moja mama jest chomikiem i je schowała "bo się przydadzą". No, dziękuję! :)
Na koniec moje trzydniowe zakupy. Pora się wstrzymać, bo mi się miejsce w Helmerze kończy :D
Chit Chat gold, Revlon Hot for chocolate. Oba za funta. I idealne do jakiegoś łączonego mani.
Następnego dnia w Poundlandzie dołożyli nowości, więc złapałam Sally Hansen 160 Gentle Blossom i 350 Perfect Plum, a na koniec zamrugał do mnie Chit Chat Ariel i wiedziałam że musi być mój. Miałam go już na paznokciach, ślicznie się mieni i jest najładniejszym glitterem z Poundlanda jakie miałam.
A wczoraj ostatnie zakupy. Ostatnie w tym miesiącu i ostatnie w roku. Nałożyłam sobie bana. I tak nie wytrzymam, ale będę udawać że już nic mnie nie interesuje :) W Bootsie znalazłam stand SinfulColors i po Cinderelli i złotym brokacie przyszła pora na 265 Rich in Heart, 1102 Kissy oraz 927 Nail Junkie. podobał mi się jeszcze jeden, ale butelka była uszkodzona więc go nie przygarnęłam. Kissy i Junkie są bardziej zielone, ale aparat nie pokazał kolorów. Pora chyba przeprosić namiot bezcieniowy, bo coraz ciężej o fajne zdjęcia.
5 komentarzy :
Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Mam ten brokacik Flormar,cudnie wygląda na paznokciach :)
OdpowiedzUsuńWidzę tu same cudeńka :) Świetne zakupki.
OdpowiedzUsuńdużo wspaniałośvi widzę ;] cudne nowości
OdpowiedzUsuńDomi w Polsce była, znać nie dała. Kobieto, my na tym bibliotekoznawstwie świrujemy już i trzeba nam trochę Twojego poczucia humoru!
OdpowiedzUsuńWpadnij kiedyś do nas, piwo/kawa/herbata/wódka? xD
M.
następnym razem dam znać :)
Usuń