Autor: Panna Dominika / 15 sie 2012 / 25 Comments / laminowanie włosów , włosy , żelatyna
Laminowanie włosów - próba nr 1 i nr 2
Temat laminowania włosów jest wciąż gorący, co krok spotykam kolejne posty o tej metodzie zadbania o nasze włosy. Ja z żelatyną wspomnień żadnych nie miałam, wiec jak tylko przeczytałam o sposobie na ładne włosy poleciałam do polskiego sklepu i kupiłam. Od razu dwie saszetki, bo dom mam na górce, a po co bez potrzeby zaiwaniac na drugi koniec miasta?
Zakupiłam dwie saszetki, przyszłam do domu i zamiast uwiecznic stan moich włosów rozrobiłam sobie papke. Krok po kroku wyglądało to mniej wiecej tak:
1) Umyłam włosy szamponem. W miedzyczasie zagotowałam wode
2) Do szklanki wsypałam 2 łyżki żelatyny (błąd! Warto najpierw wlac wode, potem wsypac magiczny proszek!)
3) Zalałam wrzątkiem i zamieszałam
4) Poprzeklinałam, bo na dnie szklanki zrobiła mi sie od razu mega twarda warstwa nie do rozpuszczenia
5) Dolałam odżywki (kolejny błąd! Nie każda odżywka rozpuści sie w żelatynie tak, jak powinna)
6) Zamieszałam
7) Poprzeklinałam, bo odżywka sie zważyła(?). Zrobiły sie grudki
8) Nałożyłam to na włosy jeszcze ciepłą papke (błąd! Papka powinna wystygnąc)
9) Pograłam na lapku
10) Spłukałam ciepłą wodą i umyłam włosy odżywką. (błąd! Powinnam je po prostu spłukac zimną wodą)
Błedów tyle, że aż mi żal siebie jak o tym pisze. Dzień po "laminowaniu" wybrałam sie do lasu na noc. Tak wyglądały moje włosy dwa dni po nałożeniu żelatyny:
Błyszczały naprawde mocno, ale pod wpływem fryzury zrobiły sie sie wizualne dready. Rozczesywanie było mega łatwe, niemniej ten efekt nie przypominał tego, co pokazywały dziewczyny na swoich blogach. Do tego po akcji skóra głowy miejscami mnie swedziała, ale zwalam to na karb niedokładnego spłukania. Rozgrzebałam Internet w poszukiwaniu informacji na temat czestotliwości laminowania, i uspokojona przeprowadziłam operacje ponownie - pomiedzy pierwszą a drugą próbą miałam dokładnie 3 dni przerwy.
Jak to wyglądało za drugim razem?
1) Zagotowałam wode. Nalałam do szklanki ok 30-40ml i dopiero do tego powoli dosypywałam żelatyne cały czas mieszając. Uprzedzam - nie wąchajcie. To naprawde nic miłego.
2) W drugiej szklance znalazła sie łyżka kokosowej maski do włosów (a nie jak poprzednio odżywki). Dolałam odrobine wody (dosłownie odrobine!) i rozmieszałam.
3) Gdy żelatyna delikatnie podstygła - wymieszałam zawartosc obu szklanek. Tak wyglądało to ostatecznie:
4) Nałożyłam papke na włosy, zawinełam w czepek i recznik, usiadłam do ksiązek i po 45 minutach podreptałam do łazienki
5) Spłukałam włosy ZIMNĄ wodą. Zupełnie mi to nie przeszkadza, przywykłam do tego i nawet w zimie tak robiłam, wiec nie odczuwam żadnego dyskomfortu, niemniej jeśli ktoś tak wcześniej nie robił to polecam wode letnią, od zimnej może Was mocno rozbolec głowa.
6) Nie używałam żadnej odżyki/mgiełki. Zawinełam włosy w recznik. Były twarde, szorstkawe
7) Po lekkim podeschnieciu rozczesałam je TT i oglądałam film.
8) Gdy wyschły, porządnie rozczesałam je TT i poszłam spac. Nazajutrz moje włosy wyglądały tak:
Na zdjeciu nie widac błysku, ale naprawde od dawna nie miałam tak ładnie połyskujących włosów. Początkowo byłam przestraszona, bo włosy były twarde. Dopiero na drugi dzień stały sie mieciutkie, podatne, lejące.
Zabawe żelatyną powtórze jeszcze kilka razy, niemniej jestem troche rozczarowana. Wiele do życzenia zostawiają moje końcówki. U wielu dziewczyn zauważyłam, że sie ładnie wygładziły, u mnie niestety dalej jest hulaj dusza, piekła nie ma.
Zakupiłam dwie saszetki, przyszłam do domu i zamiast uwiecznic stan moich włosów rozrobiłam sobie papke. Krok po kroku wyglądało to mniej wiecej tak:
1) Umyłam włosy szamponem. W miedzyczasie zagotowałam wode
2) Do szklanki wsypałam 2 łyżki żelatyny (błąd! Warto najpierw wlac wode, potem wsypac magiczny proszek!)
3) Zalałam wrzątkiem i zamieszałam
4) Poprzeklinałam, bo na dnie szklanki zrobiła mi sie od razu mega twarda warstwa nie do rozpuszczenia
5) Dolałam odżywki (kolejny błąd! Nie każda odżywka rozpuści sie w żelatynie tak, jak powinna)
6) Zamieszałam
7) Poprzeklinałam, bo odżywka sie zważyła(?). Zrobiły sie grudki
8) Nałożyłam to na włosy jeszcze ciepłą papke (błąd! Papka powinna wystygnąc)
9) Pograłam na lapku
10) Spłukałam ciepłą wodą i umyłam włosy odżywką. (błąd! Powinnam je po prostu spłukac zimną wodą)
Błedów tyle, że aż mi żal siebie jak o tym pisze. Dzień po "laminowaniu" wybrałam sie do lasu na noc. Tak wyglądały moje włosy dwa dni po nałożeniu żelatyny:
Błyszczały naprawde mocno, ale pod wpływem fryzury zrobiły sie sie wizualne dready. Rozczesywanie było mega łatwe, niemniej ten efekt nie przypominał tego, co pokazywały dziewczyny na swoich blogach. Do tego po akcji skóra głowy miejscami mnie swedziała, ale zwalam to na karb niedokładnego spłukania. Rozgrzebałam Internet w poszukiwaniu informacji na temat czestotliwości laminowania, i uspokojona przeprowadziłam operacje ponownie - pomiedzy pierwszą a drugą próbą miałam dokładnie 3 dni przerwy.
Jak to wyglądało za drugim razem?
1) Zagotowałam wode. Nalałam do szklanki ok 30-40ml i dopiero do tego powoli dosypywałam żelatyne cały czas mieszając. Uprzedzam - nie wąchajcie. To naprawde nic miłego.
2) W drugiej szklance znalazła sie łyżka kokosowej maski do włosów (a nie jak poprzednio odżywki). Dolałam odrobine wody (dosłownie odrobine!) i rozmieszałam.
3) Gdy żelatyna delikatnie podstygła - wymieszałam zawartosc obu szklanek. Tak wyglądało to ostatecznie:
4) Nałożyłam papke na włosy, zawinełam w czepek i recznik, usiadłam do ksiązek i po 45 minutach podreptałam do łazienki
5) Spłukałam włosy ZIMNĄ wodą. Zupełnie mi to nie przeszkadza, przywykłam do tego i nawet w zimie tak robiłam, wiec nie odczuwam żadnego dyskomfortu, niemniej jeśli ktoś tak wcześniej nie robił to polecam wode letnią, od zimnej może Was mocno rozbolec głowa.
6) Nie używałam żadnej odżyki/mgiełki. Zawinełam włosy w recznik. Były twarde, szorstkawe
7) Po lekkim podeschnieciu rozczesałam je TT i oglądałam film.
8) Gdy wyschły, porządnie rozczesałam je TT i poszłam spac. Nazajutrz moje włosy wyglądały tak:
Na zdjeciu nie widac błysku, ale naprawde od dawna nie miałam tak ładnie połyskujących włosów. Początkowo byłam przestraszona, bo włosy były twarde. Dopiero na drugi dzień stały sie mieciutkie, podatne, lejące.
Zabawe żelatyną powtórze jeszcze kilka razy, niemniej jestem troche rozczarowana. Wiele do życzenia zostawiają moje końcówki. U wielu dziewczyn zauważyłam, że sie ładnie wygładziły, u mnie niestety dalej jest hulaj dusza, piekła nie ma.
25 komentarzy :
Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Mi się całkiem włosy wyprostowały po tym laminowaniu, nie mogłam wyjść z zachwytu :P
OdpowiedzUsuńmi troche też, ale szału nie było ;P
Usuńpodoba mi się efekt wizualnych dredów! :)
OdpowiedzUsuńNie martw się. Te błędy, o których piszesz mogą zdarzyć się naprawdę każdemu. Ja wszystko robiłam na czuja, a gdy teraz analizuję, to mam wrażenie, że moja mikstura także się zważyła. Ale mimo to podziałała :)
OdpowiedzUsuńmoja też, ale nie tak jak chciałam.
UsuńJa siedzę właśnie z żelatyną, siateczką z biedronki i ręcznikiem :D później sama napiszę o efektach, także zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie laminowanie dało średnie efekty - spodziewałam się więcej po opiniach na innych blogach, ale wiadomo każdy reaguje inaczej. :P
OdpowiedzUsuńja chyba też za dużo sie naczytałam ;P
UsuńOstatnio wszędzie widzę jakieś posty o laminowaniu żelatyną, sama spróbowałam i nie wiem czy to ja popełniłam błąd czy moje włosy nie lubią żelatyny, ale jakoś efekty nie były o wiele lepsze niż po zwykłej masce czy odżywce.
OdpowiedzUsuńmoże to kwestia porowatości włosów :)
UsuńU mnie od nasady jest super - uniesione, gładkie, mniej się przetłuszczają, za to zniszczone końcówki lepiej, ale bez wielkiego szału - może one potrzebują mocniej nawilżającej maski. Co ciekawe moje włosy po pierwszym umyciu były fajniejsze niż zaraz po laminowaniu :)
OdpowiedzUsuńmoje po pierwszym myciu są o wiele mieksze. Co do koncówek - sprawdze zabawe z inną maską, bo ta kokosowa cudów nie robiła nigdy :)
Usuńu mnie też za pierwszym razem włosy były jakieś takie sztywne, nie miały miękkości, pomimo że żelatynę spłukałam bardzo dokładnie. ale i tak wykonam laminowanie ponownie, tym razem z inną maską i będę czekać na lepsze efekty :)
OdpowiedzUsuńu mnie laminowanie nie przyniosło efektu, to tak jakby włosy na nic nie reagowały
OdpowiedzUsuńszał opanował prawie wszystkie, ja chyba się nie ksuszę:P
OdpowiedzUsuńNiedługo wypróbuję, dobrze że opisałaś te błędy i drugą metodę ;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie to całe laminowanie, ale boję się, że coś schrzanię i rozwalę sobie włosy jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńnie da sie, nie zrobisz sobie krzywdy żelatyną :)
UsuńChyba wypróbuję to. :)
OdpowiedzUsuńKurde, może trzeba to laminowanie po prostu co jakiś czas powtórzyć żeby osiągnąć w końcu coś na co się liczyło?Ja sądze że przez najbliższy czas sobie jedynie o tym poczytam,a dopiero za jakis miesiąc wypróbujeXP
OdpowiedzUsuńNigdy nie robiłam i jakoś nie mam zamiaru robić ;)
OdpowiedzUsuńKurczę chyba kiedyś spróbuje !
OdpowiedzUsuńOstatnio próbowałam i też się troszkę rozczarowałam, ale jeszcze będę próbować :)
OdpowiedzUsuńnie wiem sama co otym myslec chce sprobowac, ale się boję
OdpowiedzUsuńU mnie też po laminowaniu włosy najpierw były twarde, masakra. :D
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie efekt mi się podoba. :)