Koszmarek od Essence i nowośc od Revlona

Wiecie, że trzy razy zabierałam sie za tego posta i za każdym razem coś mi przeszkadzało? Masakra! Ale do rzeczy..

W poundlandach pierwszą rzeczą jakiej szukam są lakiery Revlon. U mnie w Aberowie są bardzo rzadko, jak już są to kolory jakoś dupy nie urywają. Korzystając z przerwy w Birmingham poszperałam i znalazłam ich naprawde dużo! Urzekł mnie jeden - Fierce. Lakier prześlicznie sie błyszczy, kryje już po jednej warstwie, aczkolwiek ja preferuje dwie. Niestety jak to już w przypadku tych drobinkowych revloników bywa - średnio z trwałością. Trzy dni go miałam, i cośtam sie pościerało, coś odpadło. Zabezpieczony topem trwa 4 dni nienaruszony.

No ale ja sie nie zraże, co to to nie. Zmyłam małego paznokcia, bo był wybitnie obdarty z lakieru i na wszystkie nałożyłam koszmarek od Essence - Colour&Go 78 Blue Addicted. Solo mi sie nie podobał. Na revlonku już lepiej. Drażni mnie ta baza, bo co mi z ładnego brokatu, jeśli cieżko go na cokolwiek nałożyc? Nakładałam go dośc niedokładnie, chciałam pochodzic kilka godzin i zobaczyc efekt. Zły nie jest, aktualnie taki mani (pedi?) mam na stopach. 

Mani przetrwał 4 dni, a essenciak poleciał do pudła z wymianką. A nóż widelec ktoś go pokocha bardziej niż ja. Jak tylko dojrzeje do decyzji, że go nie kocham - trafi do zakładki z kosmetykami szukającymi domku

Oh, ja niewierna!