Autor: / 7 sie 2016 / 2 Comments /

Dno i wodorosty - denko 04-06.2016

 Nieco ponad miesiąc temu miałam robić posumowanie denka. Pudełka walały mi się po łazience a mnie wena totalnie nie chciała odwiedzić. Zabrałam się za to w tym samym dniu, w którym robiłam porządki w ubraniach i w końcu nadszedł moment na denkowego posta. Opakować jest cała masa bo w pierwszym kwartale dużo zużyłam a co za tym idzie dużo też zaczęłam. Drugi kwartał był nieco słabszy, trzeci wypadnie jeszcze gorzej, ale to już kwestia tego, że największe złogi kosmetyków zostały w końcu usunięte z łazienki. Przy okazji wyrobiłam sobie nawyk używania balsamu 2 razy dziennie, a i włosy olejuję bardziej regularnie :)

 Największą radością było dla mnie zdenkowanie kilku produktów do włosów. Część bo mi zalegała, część bo były to dosłownie resztki. Niestety, wielu z tych produktów już nie kupię, bo nie urwały mi tyłka. Gotowe? No to jazda :) Wszystkie produkty z linkami odsyłają do konkretnych postów na moim blogu :)
  1. Amla Gold Hair Oil - uwielbiam, kupię. Pierwszy zamawiałam sama, drugi dostałam od znajomego z Indii. Używam do wzbogacania masek do włosów i do rozcieńczania Andrei :) Pachnie dziwnie, ale jak już się człowiek przyzwyczai to można ten zapach polubić.
  2. Khadi Neem Sat Shampoo - mój ulubiony. Kończę kolejną butelkę i powoli szykuję się do zamówienia kolejnego zapasu. Pachnie przyjemnie, delikatnie oczyszcza, nie przesusza mi skalpu i nie wzmaga swędzenia, z którym mam problemy od zawsze. Nie należy do najtańszych, ale to nie ma dla mnie w tej sytuacji żadnego znaczenia. 
  3. Khadi 18 Herbs Hair Oil - Zapach ujdzie, chociaż na początku się męczyłam. Fajnie chłodzi skalp, poprawia mi zawsze stan skóry przy linii włosów. Niestety, Amla radzi sobie równie dobrze więc nie widzę sensu kupowania go, szczególnie że Amla u mnie w mieście wypada taniej :) 
  4. Schwarzkopf Got2B Tame&Shine Styling Oil - o ile pierwsze kilka aplikacji naprawdę mnie satysfakcjonowało tak pod koniec używania efektów raczej nie widziałam. Wymęczyłam do końca i więcej powrotów nie planuję. Ani cena nie zachęca, ani skład.
  5. Tara Smith Shine On Conditioner - tak, jeśli odżywka będzie wzbogacona czymś jeszcze. Ja dodawałam do niej oleje lub spirulinę i trzymałam na głowie nawet do godziny. Sama w sobie nie jest zła, ale jednak do mocno rozjaśnianych włosów się nie nada. Myślę, że sobie odpuszczę. 
  6. Pro:Voke Touch Of Silver Intensive Conditioner - zaraz po rozjaśnianiu spoko rzecz, fajnie ochładzała kolor. Po paru miesiącach od farbowania nie robiła mi większej różnicy. Faktem jest, że włosy łatwiej mi się rozczesywało ale taki sam efekt da mi serum aloesowe. 
  7. Pro:Voke Touch Of Silver Brightening Shampoo - nic specjalnego. Po rozjaśnianiu spoko, kilka tygodni później nie widziałam sensu stosowania. Bez odżywki nie przejdzie, bo mam wrażenie, że lekko mi włosy przesuszał. 
  8. Khadi Satritha Herbal Shampoo - zapach ładny, fajnie oczyszcza. Niestety w przeciwieństwie do zielonego brata tutaj występowało uczucie swędzenia na skalpie. Wymęczyłam i nie wracam. Polecam osobom bez problemów skórnych, bo to naprawdę fajny szampon :) 
  9. CerkoGel niebieski - w sytuacjach kryzysowych aplikowałam na skalp na noc i rano wymywałam. Niby cośtam poradził, ale mam wrażenie, że na moje wymagania jest za słaby. Dobry będzie dla osób ze stosunkowo łagodnymi problemami skórnymi :)
  10. Bingo Spa masło Shea i pięć alg - maska idealna po dodaniu spiruliny i oleju. Sama w sobie robi dobrze ale mnie to nie wystarczało. Na moich nierozjaśnianych włosach spisywała się wręcz idealnie, teraz mam nieco większe wymagania. 
  11. Alberto Balsam Smooth & Sleek Conditioner - piękny zapach sprawił, że kupiłam. Odżywka ułatwiała rozczesywanie, fajnie zmiękczała włosy w trakcie prysznica. Niestety po wysuszeniu włosów efekt był bardzo słaby. Zapach utrzymywał się długo, za to plus bo przypadł mi do gustu bardzo, bardzo. 

Kolejna spora porcja to szeroko pojęta pielęgnacja - ciała, dłoni, stóp. Tutaj poszło nawet nawet, chociaż całe denkowanie polegało głównie na wykańczaniu resztek zalegających w różnych kątach domu. Duma mnie rozpiera, bo było ciężko.
  1.  Superdrug Vitamin E Dry Oil - kupiłam na próbę, zakochałam się, poleciałam po kolejne 3. Potem doszedł krem na dzień, krem na noc i płyn micelarny z tej samej serii. Piękne zapachy, ładnie się wszystko wchłania i skóra wygląda naprawdę dobrze. 
  2. Dermedic HydraIn3 Hialuro balsam do ciała - zużyłam dokładnie siódme opakowanie, odkąd poznałam markę. Pachnie jak ogórki, wchłania się dość szybko, nie zostawia tłustego filmu i jest wydajny. Na lato jak znalazł :)
  3. Soap&Glory The Righteous Butter - fajnie było przetestować, ale dupy nie urwał a cena odpycha. Zapach jak na tę markę taki sobie. Miniaturka fajnie się spisała na siłowni.
  4. Evree Super Slim Body Oil - pisałam o nim dwa razy, to było czwarte opakowanie. Aktualnie korzystam z olejku Khadi, ale wiem już że wrócę do Evree, bo zapach Khadi mnie męczy. 
  5. Soap&Glory Heel Genius krem do stóp - nie. Odsyłam do recenzji. 
  6. Dove Natural Touch Antiperspirant - nie ma się co rozpisywać. Działa, lubię, kupuję od lat różne warianty. 
  7. Garnier Mineral Action Control Antiperspirant - nie. Jest mokry, słabo u mnie działał i niekoniecznie poręczne opakowanie mnie odrzucało. Nie zużyłam do końca, straciłam cierpliwość.
  8. E-Naturalne Peeling z Pestek Malin - fajny do twarzy, fajny do ciała. Tani i dobry, idealnie ściera. Przy najbliższej okazji wrócimy do siebie, bo kupuję go odkąd nawiązałam pierwszą współpracę z tą marką. 
  9. Venus Hipoalergiczny Płyn do higieny intymnej - kupiłam bo był jedynym płynem w okolicznych sklepach. Narzekać nie mogę, ale więcej kupić nie zamierzam. Ot, myje i koniec. A ja bym chciała się jeszcze np. czuć świeżo, co niestety tutaj w ogóle nie ma miejsca. 
  10. Radox Men Feel Wild - kocham się ostatnio w męskich żelach pod prysznic a ten zdobył moje serce kolorem i zapachem. Kupiłabym nawet i 10 na zapas ale... nie mogę go nigdzie znaleźć :D 
  11. Olejek - patrz punkt 1 :)
  12. Dove Summer Glow Nourishing Lotion - kupiłam go w sumie kilka razy, ostatni raz był największą wtopą. Nie wiem, czy coś zmienili w składzie czy moja skóra już go nie lubi al tylu plam to już dawno nie miałam. Chyba wolę raz na jakiś czas wyskoczyć na solarium. 
  13. L'Ambre reconstructive balm - krem do rąk na bogato. Fajowy, to było drugie opakowanie. Więcej jednak nie kupię, bo znalazłam miłość lepszą, piękniejszą i pachnącą ładniej :D 
  14. Evree Instant Help krem do rąk - owszem, jest lepiej niż przy L'Ambre ale to dalej nie ta miłość o której myślę. Evree pachniał bardzo ładnie, ma bardzo przystępną cenę, fajnie się wchłaniał i super nawilżał. Kto wie, może jeszcze się spotkamy. 
  15. Crabtree&Evelynn Verbena & Lavender hand cream - zapach najpiękniejszy na świecie, działanie świetne, ale... nie mam ich sklepu nigdzie w okolicy a zamawianie online odpada bo lubię sobie powąchać ich nowości.
Ostatnia porcja to pielęgnacja twarzy, kolorówka i perfumy. Z tymi ostatnimi zazwyczaj jest najgorzej bo nie lubię się rozstawać z ulubionymi zapachami. Na szczęście jeszcze tylko kilka tygodni i będę mogła sobie kupić nowe. Póki co denkuję kilka innych flakoników.
  1. Nivea Rich Moisturising Day Cream - krem jak krem. Pachnie ładnie, nawilża, fajnie się spisywał pod makijażem. Myślę, że jak go gdzieś przypadkiem podczas zakupów zauważę to wpadnie znowu do koszyka.
  2. Clearasil Ultra Rapid Action Scrub - nic dobrego mi nie zrobił. Złego też nie, ale kupować ponownie nie ma sensu. 
  3. Garnier Softening Toner - no tonik. Fajny, wydajny, pewnie kupię znowu bo markę lubię a i ceny okej. Wolałam go jednak rano niż przed snem, nie wiem dlaczego. 
  4. Garnier Micellar Cleansing Water - odsyłam do postu. 
  5. Neutrogena Pink Grapefruit Facial Wash - uwielbiam. Za zapach, za oczyszczanie i za wydajność. Lekko się pieni, pięknie usuwa wszelkie resztki makijażu i przygotowuje skórę na przyjęcie kosmetyków pielęgnacyjnych. Bierę w ciemno!
  6. Garnier Simply Essentials Toner - to jest tonik, który w przeciwieństwie do wersji różowej robi robotę zawsze i wszędzie. Odświeża, usuwa wszelkie resztki, przygotowuje skórę na przyjęcie kremu. Uwielbiam do tego stopnia, że jak mi się pół butelki w torebce wylało to zła nie byłam tylko poszłam 2 nowe opakowania kupić. 
  7. Garnier Skin Active Oil-Infused Micellar Cleansing Water - stosunkowa nowość na półce Garniera. Dwufazówka o pięknym zapachu, która do samego końca miesza się w równych proporcjach i nie zostawia tłustego filmu. Ja jestem totalnie za i na pewno jeszcze na blogu będzie o nim wzmianka. 
  8. 17 Metallics Eyes - cień do powiek w kremie, który jakiś czas temu służył mi jako baza. Niestety, jego czas minął bo moje wymagania wzrosły a trwałość produktu mnie nie powalała. 
  9. No7 Stay Perfect Eye Shadow - tu cień w odcieniu Forest Fruits. Wersja limitowana, zazwyczaj do dostania w promocyjnych pudełkach marki. Uwielbiam, mam jeden w zapasie i aż żal mi otwierać. 
  10. Benefit They're Real Remover - miniaturka dołączona do niebieskiego tuszu do rzęs - nie nie nie. Szczypie w oczy, nie zmywa jakoś super rewelacyjnie i po prostu do mnie nie przemawia. Cena też z dupy. Dziękuję, wolę dwufazówkę. 
  11. No7 Essentially Natural Foundation - mój w odcieniu Calico. Kupuję regularnie, stąd np. limitowany cień. Uwielbiam i nie zamienię na nic innego przez dłuższy czas. Pięknie się stapia ze skórą, jest trwały i nie zapycha. Do tego nie jest ciężki, więc skóra nie jest pokryta maską. 
  12. MUA Brow Define - nie pamiętam jaki to odcień, bo kupiłam i kilka dni później wyrzuciłam. Szczoteczka jest nieporęczna, trzeba używać innej. Kolor fajny, ładnie się dopasował, ale za to każdy, nawet minimalny dotyk brudzi skórę wokół brwi. Trwałość tak bardzo ssie, że nawet nie próbuję patrzeć w stronę szafy tej marki. 
  13. Under20 korektor i fluid w jednym - zielony korektor nawet fajny, fluid totalnie na nie. Zieleń wykorzystywałam przy okazji makijaży np. na Halloween kiedy wręcz potrzebowałam niezdrowego odcienia skóry. 
  14. Misslyn Liquid Eyebrow - ot pisak do brwi. O ile trwałość do najgorszych nie należała, o tyle kolor już tak. Piękny na początku po kilku h utleniał się do odcienia bardzo rudego, totalnie mi niepasującego. 
  15. i 16. Mememe i Essence - eyelinery w pisaku. Odsyłam TUTAJ :)
  16. Patrz wyżej :) 
  17. Prada Candy - perfumy ukochane, ale po czasie męczące. Na lato świetne, więc pewnie jeszcze się spotkamy. Pewnie stosunkowo niedługo :)
  18. i 19. Dolce& Gabbana Pour Femme - ulubione i niezastąpione. Drogie jak cholera i w tym momencie niekoniecznie łatwo dostępne, ale czego się nie robi dla największej miłości ever :)
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam wyrzucać tak ogromne partie opakowań do kosza :)
Share This Post :
Tags :

2 komentarze :

  1. ogromne denko :) mnie też cieszy fakt, że kończy nam się jakiś produkt, zwłaszcza taki, który nam się sprawdził i mamy pewność, że sięgając ponownie po niego sprawdzi się dobrze!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum