Autor: / 19 cze 2015 / 4 Comments / , , , ,

Murier Ha3+

Zmobilizowana piękną pogodą śpieszę zameldować, że żyję, pracuję i mam właśnie chwilę na napisanie czegoś na blogu :)

O pierwszych wrażeniach z testowania kosmetyków Murier pisałam, więc dziś skupię się na konkretach. Po opis producenta i bardzo krótki opis opakowania oraz cenę odsyłam do zlinkowanego postu :) Dziś skupię się tylko na Murier Ha3+ Lifetime Night Serum, odżywka do rzęs poczeka do poniedziałku :)

Serum, jak wspomniałam wcześniej, przychodzi w kartoniku. Minimalizm podoba mi się zawsze, tu ogromny plus. W kartoniku jest szklana buteleczka. Ciężka, solidna, upadła mi nie raz. Kolor przyciąga wzrok, ale dopiero ostatnie zdjęcia dobrze go oddają. W butelce pipeta, działająca wzorowo. Swoją drogą pipeta do doskonałe rozwiązanie, bo jednak higiena jest tu podstawą i ja zawsze się cieszę, jak mam coś z pompką albo w formie jednorazowych saszetek.

 Na składach znam się tak samo jak na fizyce jądrowej, więc analizy nie dokonam, ale ciekawe osoby mogą sobie zerknąć na zdjęcie. Wiem mniej więcej jakich składników nie lubi moja skóra i ich tu nie znalazłam, chyba że mają zmienioną nazwę, w co wątpię bo prawdopodobnie szybko bym zanotowała takie rzeczy :) Ucieszyłam się bardzo z ekstraktu z winogron. Sama konsystencja również nie sprawiała mi problemu, serum jest śliskie i łatwo się rozprowadza po twarzy. Wchłania się stosunkowo szybko, nie roluje i nie tworzy ściągającej skórę powłoki. Produkt jest bezzapachowy.

Muszę się skupić na działaniu. Nie mam suchej skóry na twarzy, ale mam od groma suchych skórek na nosie i czole (ŁZS, co odkryłam niedawno). Stosowanie maści aptecznych pomaga, ale nie na tyle, by bez problemu zrobić makijaż. Początkowo stosowałam serum na noc, zabezpieczając je czasami kremem intensywnie nawilżającym marki Dermedic. Zdarzało mi się kremu nie dawać i nawilżenie było niezłe, ale to właśnie zabezpieczenie serum na skórze jest tu kluczem. Po kilku dniach zaczęłam stosować je również rano, przed makijażem. Nakładałam je tylko na obszar przesuszony. Makijaż zostawał niezmieniony kilka godzin, nie zanotowałam błyszczenia się skóry, nic się nie rolowało i nie rozmazywało. Plus ogromny, bo czasami aż strach było z domu wychodzić z tarką na nosie.

Bardzo fajną rzeczą było dla mnie też ujednolicenie kolorytu skóry. Wiem, że miało na to wpływ kila innych czynników, ale to właśnie serum wieczorami dawało największe efekty rano. Skóra zdecydowanie zmieniała się, teraz poza dniami kiedy ŁZS atakuje mocniej mogę spokojnie wychodzić z domu bez makijażu. Skóra (ktoś zna jakieś synonimy?) jest wygładzona, miękka, wygląda o wiele lepiej, nie zapycha się. Serum stosuję od kwietnia i w dalszym ciągu mam około 1/5 opakowania, więc wydajność jak najbardziej na plus, bo zakładam że jeszcze trochę będzie mi służyć. Cena do najniższych nie należy, ale jeśli podzielę ją na 3 miesiące stosowania kosmetyku, to 50zł na miesiąc za produkt naprawdę godny polecenia jest kwotą dobrą. Produkt można kupić na stronie Murier Paris :)

Ja jestem na tak :)

Share This Post :
Tags : , , , ,

4 komentarze :

  1. Mocno mnie ciekawi ta marka. O tym serum wiele już czytałam, chętnie sprawdziłabym na sobie działanie D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zachwyciły składy zanim jeszcze dostałam produkty. Myślę, że warto zainwestować :)

      Usuń
  2. Ciekawe serum i śliczny flakonik :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum