Autor: / 20 gru 2014 / 6 Comments / , ,

Życie w UK: służba zdrowia

Długo się wahałam czy pisać tego posta, ale uznałam że pora najwyższa na pokazanie Wam, że UK to nie kolorowe życie, pieniądze sypiące się z nieba i zero problemów. Post o służbie zdrowia mogłabym podzielić na opis dobrych lekarzy i tych, którzy się najwidoczniej z powołaniem rozminęli. Pisałam już kiedyś o antykoncepcji, teraz będzie ogólniej.

W Anglii National Health Service (NHS) to odpowiednik polskiego NFZ. Wszelkie świadczenia w zakresie NHS są bezpłatne i dostępne dla każdego, kto legalnie przebywa na wyspach. Samo NHS utrzymywane jest ze środków publicznych (podatki, składki NI itp.) i oferuje podstawową opiekę medyczną. Mamy tu darmowy dostęp do lekarza rodzinnego (GP), podstawową opiekę stomatologiczną i okulistyczną (z tymi dwoma akurat jest tak, że podstawowy zakres jest bardzo wąski i za większość usług należy zapłacić), opiekę szpitalną oraz pozaszpitalną oraz łatwy dostęp do pielęgniarek/pielęgniarzy, który wstępnie mogą nas pokierować do odpowiednich placówek. Za lekarstwa się płaci, ale zawsze cena jest TAKA sama i aktualnie wynosi 8f z małym hakiem za każdą przepisaną pozycję. Wspomniana antykoncepcja, lekarstwa dla dzieci, kobiet w ciąży i osób starszych są darmowe. Ciekawostką jest, że w Walii, Szkocji oraz Irlandii północnej wszystkie lekarstwa są objęte programem i nie płaci się nic.

Wizyty u lekarzy pierwszego kontaktu mają przebiegać bezproblemowo, więc proces rejestracji jest prosty, wizyty są zazwyczaj do 10 dni (wyjątkiem są te planowane na zapas oraz emergency) a jeśli trzeba to jest dostępny tłumacz. Należy o niego poprosić podczas rezerwacji wizyty, nikt nie wyczaruje nam go na nasze zawołanie. Można liczyć na to, że w okolicy będzie inny Polak, ale nie nastawiałabym się na to. Do tego momentu wszystko jest względnie łatwe, kolorowe i przyjemne.

Zabawa kończy się gdy potrzebujemy pomocy. Polacy przywykli do antybiotyków, sztabu specjalistów, szybkich reakcji i dobrych diagnoz. W UK najpierw kilka razy odeślą Was do domu i zbagatelizują problem. Usłyszycie, że trzeba kupić Paracetamol, że nic Wam nie jest albo że samo przejdzie. W większości przypadków lekarze... mają rację. Nie faszerują nikogo antybiotykami bez potrzeby, paracetamol jest tani, organizm się nie uodparnia i wszyscy są zadowoleni. Wiem, że cyrki są w przypadku kobiet w ciąży, ale to na osobny post temat. Gorzej, jeśli na przykład pójdziecie do walk-in centre. Jest to miejsce, gdzie zanim zobaczy Was lekarz zostaniecie wysłuchani przez pielęgniarkę. Ten ma za zadanie wstępnie określić problem, co sprawia że do GP trafiają ludzie, którzy faktycznie tego potrzebują. Niestety, tam łatwo trafić na jełopa, który odsyła do domu każdego, jakby od tego miało zależeć jego miano pracownika miesiąca. W ciągu prawie trzech lat życia w UK raz miałam problem z kompetencjami osoby zajmującej się moim problemem, co z resztą opisywałam wstępnie na blogu jakiś czas temu. 

Problem skórny, sucha, różowa skóra pod oczami. Swędzi jak cholera więc idę do walk-in żeby wstępnie wykluczyć duży problem (ciągle byłam pewna że to przetarcie albo alergia). Śmieszny brodaty Pan nawet nie zerknął na moje oczy i padł werdykt - sucha skóra, bo zima, można z tym żyć, przejdzie. Założyłam, że wie lepiej niż ja i poszłam do domu. Po tygodniu zarezerwowałam sobie termin do mojej Pani Doktor, na wizytę czekałam kolejny tydzień. Wstępne oględziny i werdykt: zapalenie powiek. Przyszła Pani za późno, można było to załagodzić. No fajnie, szkoda że mi dekiel powiedział że to nic. No i dobrze, że nie czekałam na wizytę w PL tylko poszłam tu, bo od zapalenia powiek do poważniejszych powikłać daleko nie jest. Tym samym powiadam Wam: życie w UK jest spoko do momentu, w którym zachorujecie i traficie na idiotę.


Follow on Bloglovin
Share This Post :
Tags : , ,

6 komentarzy :

  1. Walk-in-center to żenada, pielęgniarki/ pielęgniarze wiedzą mniej niż ja. Też miałam przyjemność tam być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność to ciekawe słowo. Uznałam że pójdę tam żeby google mi nie podpowiedziało 10 złych opcji, a tu się okazało że google wiedziało lepiej niż ktoś, kto podobno studia skończył.

      Usuń
  2. ludzie narzekają na lekarzy w Polsce, ale jakoś wszyscy moi znajomi mieszkający na wyspach zaraz po przyjeździe do Polski umawiają się na wizyty do wszystkich specjalistów- bo w Anglii czy Irlandii nikt im nie pomógł albo właśnie pomóc nawet nie chciał, nie próbował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak samo robię. Planując urlop zawsze rezerwuję 3-4 dni na samych lekarzy :/

      Usuń

Bardzo cenię każdy komentarz od Was, daje mi to świadomość, że warto dla Was pisać! Dziękuje! :)
Drażnią mnie komentarze wklejane masowo na blogi o treści "fajny blog, obserwujemy? :*:):D" wiec zastanów sie 3 razy zanim wciśniesz ctrl+v. I tak wrzuce go do spamu
Anonimów poprosze o podpisywanie sie, nie lubie zwracac sie do kogoś bezosobowo :)


Obserwatorzy

Archiwum