[Lakierowy listopad] Color Club All About French - Eiffel Tower Power

Listopad nade mną się schylił... Dokładnie tak zaczynał się hymn mojego gimnazjum :) Do dziś pamiętam Pana C., który próbował okiełznać moją klasę i nauczyć nas czegoś, co nas wtedy nie interesowało. Z całą swoją cierpliwością dopiero pod koniec liceum zyskał naszą sympatię, wcześniej raczej nas śmieszył. Co złego to nie my, ja po prostu miałam to szczęście że zawsze trafiałam do najgorszej klasy w całej szkole. Odbiegając jednak od tematu szkoły a wracając do listopada... Na facebooku zapowiedziałam, że w listopadzie nie pojawi się ani jeden post niezwiązany z lakierami. Choćby się waliło i paliło, miesiąc moich urodzin będzie w całości poświęcony temu, co pochłania ostatnio najwięcej mojego czasu. Na początek trochę jasnych kolorów, które wyjątkowo często goszczą na paznokciach i na ubraniach.
Gość numer jeden to Color Club All About French - Eiffel Tower Power. Mam go od Kamili, i jest to jeden z tych lakierów, które uwielbiam za kolor i nienawidzę za właściwości.

Lakier ma cieniutki pędzelek, co przy malowaniu kciuków doprowadza mnie do szału. Konsystencja jest rzadka przez co łatwo o zalanie skórek ale przy odrobinie uwagi można tego uniknąć. Schody zaczynają się podczas malowania, bo jak to w przypadku takich kolorów bywa - smugi są wszędzie. Jedna warstwa to dla mnie za mało, więc nakładam dwie albo trzy cieniutkie. Lakier schnie dość szybko. Za 15ml trzeba zapłacić na stronie CC 8 dolarów.

Na zdjęciach poniżej widzicie trzy bardzo cienkie warstwy, które trzymają się u mnie 2-3 dni, po tym czasie na brzegach paznokci zaczynają się małe odpryski.